To jest wolna, niezależna strona

Klub Płetwonurków "Neptun" w Gdańsku

Sekcja Leni, Warchołów i Pasibrzuchów

Scuba diver

Klub Płetwonurków "Neptun" ma już ponad 45 lat, a nasza sekcja powstała oficjalnie w roku 2001.

Wykopaliska archeologiczne w starych archiwach wskazują na to, że pierwsi maniacy nurkowania występowali pod oficjalnym szyldem klubu "Neptun" już wiosną 1959 roku, czyli wypływa stąd wniosek, że przynajmniej już w roku 1958 się znali. I chyba od początku był to szyld Ligi Obrony Kraju.

LOK, czytaj wojsko, to była bardzo wymagająca macocha: dała wojsko do szkolenia za pieniądze, ale w zamian za to ograbiała klub ze sprzętu na lato. To co wracało po lecie, to była zupełnie inna historia. Na szczęście lata 1990-te zmieniły ten stosunek. Gospodarujemy na swoim, mamy swoją księgowość i różne źródła dofinansowań.

Jak to dawniej się nurkowało? Maski - z kawałka szyby i dętki samochodowej, pianki - "a'la Wólczanki", czyli swetry, czapki, rajstopy, kalesony. Aparaty - wstyd, najczęściej "zorganizowane" z wojska tleniaki, które potem okazywały się śmiertelnie niebezpieczne.

Potem pojawił się sprzęt fabryczny.

Płetwy, takie sznurowane z "regulowanymi" piętami, nazywane były pieszczotliwie desantówkami, komandoskami, torturkami, bo doskonale wyrównywały nierówności na stopach zapalenców (lub je na nowo tworzyły). Na szczęście dla naszych stóp pojawiały się też wyroby ZSRR lub DDR, ktore były znacznie przyjaźniejsze dla użytkownika.

Aparaty powietrzne, czasem były nawet po prostu dostępne w sklepach za pieniądze i bez łaski. Aż do tego okropnego środkowego Gierka, który wykończył słynny Mera-Wag w Gdańsku. Jakie te aparaty były, takie były: człowiekowi nie zasychało w gardle, wiedziało się, co to znaczy zaciągnąć powietrza, i nie zawsze pływało się tylko na boku, bo tylko, jeśli membrana była sparciała. Ale - automaty nie zamarzały na dnie jeziora, jak te obecne nowe konstrukcje, które same oddychają w imieniu użytkownika.

Fajki dostawały na końcach koszyczków z piłeczką w środku, których przeznaczeniem było ich natychmiastowe odcięcie po nabyciu drogą kupna, czy inną (legalną).

Maski - to był los szczęścia: albo guma była twarda i sztywna, albo miękka i rozpływająca się po dwóch miesiącach, albo nadająca się do użytku. Czasami zdarzały się konstrukcje swiadczące o bezmyślności producenta, lub... jego wrogości do rodzaju ludzkiego. Wyobraź sobie, Szanowny Czytelniku: maska z dwoma cienkimi, długimi fajkami - takimi rogami - zakończonymi koszyczkami z piłeczkami ping-pongowymi. Testowaliśmy to na basenie: 50 metrów w tym jest równoważne z wyrokiem śmierci lub przynajmniej cieżkim rozstrojem zdrowia.
Marne zdjęcia tego cudu są tutaj. Obiecuję poprawę.

Pianki - kto pamięta taka wspaniałość, że nie trzeba było się wysilać, by wyprostować zgięta nogę: wystarczyło rozluźnić mięśnie... Albo suchy (w założeniu) skafander PW-2, czyli "foka", w której nie wolno było dostać zadyszki. Na szczęście jej następca, "Krogulec" był już ostatnim produktem z tej serii i chyba już nie jest produkowany.

Należy jednak przyznać, że i obecne "suche" skafandry równie często też bywają nieco mokre.

Jak to przeżyliśmy: ano, dzwoniliśmy zębami (i tak robimy to do dzisiaj) i przeżywaliśmy, walcząc z oporami oddechowymi o każdy łyk powietrza. I jeszcze nam nie minęło.

W listopadzie 1998 poświętowaliśmy sobie. Był tort, jedzonko i napoje - bezalkoholowe też, bo inaczej ja bym się wściekła, a jestem nieszczepiona.
Zdjecia już są:

Agatka, weterani, zbiorowe, no i sam tort z cukrowym płetwonurkiem.


Nasza sekcja, w skrócie zwana LWP powstała w wyniku kłótni w ówczesnym zarządzie na temat zasad działania Klubu.

Obecnie staramy się prowadzić własną, nieśpieszną działalność: prowadzimy naukę pływania dla osób w różnym wieku i stanie zdrowia, tradycyjne kursy płetwonurkowania i zabawy dla dzieci. Nie interesuje nas wielki sport ani wielkie biznesy. Chcemy się po prostu potaplać w dobrym towarzystwie. Staramy się to wszystko sfinansować z uzbieranych składek i innych wpłat uczestników zajęć. Latem organizowaliśmy wodny obóz turystyczno - rekreacyjny w Łączynie na jeziorze Raduńskim Dolnym w terminie 29.06-13.07.2003, w dawnym ośrodku "Unimoru", zwanym obecnie "Modrok".

Jak było na obozie? Tutaj są wspomnienia


Przypominam, ryby wciąż są tłuczone prądem! ryba

A na nas, płetwonurków spadają gromy oskarżeń o kłusownictwo i wyniszczanie ryb.


Więcej informacji:

Kontakt: e-mail: Basia Głowacka
jastra@ jastra.com.pl

============================== Okręt w herbie

index http://www.jastra.com.pl/!plan.htm
do spisu treści