Opowiadanie o certyfikacie i dyskietce

Przyszło 16.05.2006 z internetu. Autorka się nie podpisała

Było to tak:

W czwartek rano przygotowałam dokumenty do ZUS-u, które chciałam wysłać jak zwykle drogą elektroniczną, ale okazało się, że nie mogę. Certyfikat płatnika miałam ważny jeszcze przez 2 dni, ale klucz prywatny płatnika traci ważność 2 tygodnie wcześniej niż certyfikat (moja wina - powinnam wiedzieć), więc nie mogłam podpisać i w konsekwencji wysłać dokumentów do ZUS-u. W takim razie szybko przygotowałam odnowienie certyfikatu (wygenerowałam W03 i przegrałam na dyskietkę), wzięłam od szefa upoważnienie oraz dokumenty firmy i pojechałam do Punktu Rejestracji w ZUS. Jako osoba nieśmiała, która nie pcha się tam, gdzie jej nie proszą, czekałam przy kabinie. Pani oczywiście nie spieszyła się, ale w końcu zwróciła się do mnie, zaprosiła do środka i powiedziała, że następnym razem mam po prostu wejść do środka, usiąść i czekać, żeby wiedziała, że jest interesant. Wszystko poszło szybko i sprawnie, pani była bardzo miła. I na tym by się pewnie sprawa skończyła (jak zwykle), gdybym zaraz po powrocie z ZUS-u przez przypadek nie zniszczyła wygenerowanego przy odnawianiu certyfikatu nowego klucza prywatnego. Mój błąd, za który przyszło mi drogo zapłacić.

W piątek rano zaraz po przyjściu do pracy weszłam do "Programu Płatnika", żeby sprawdzić, co się w takiej sytuacji robi. I wyczytałam, że należy złożyć unieważnienie certyfikatu do Punktu Rejestracji, ale wiedziona intuicją postanowiłam poczekać do 8.00 i uzyskać dokładne informacje u źródła. Usłyszałam, że wystarczy jeżeli wezmę pieczątkę i przyjadę do PR do ZUS. Na wszelki wypadek przygotowałam sobie również upoważnienie i dokumenty firmy.

Niestety na miejscu okazało się, że pani, z którą konsultowałam się telefonicznie nie ma i nie wiadomo, o której wróci (ważna konferencja w - rozumiem), ale zastępuje ją inna pani. Ta zażądała ode mnie dyskietki z wygenerowanym dokumentem, której oczywiście nie miałam. Kiedy przedstawiłam jej swoją sytuację oraz instrukcje poprzedniej pani, usłyszałam, że ta pani może mi co najwyżej cos wydrukować, ale nie ma z czego. Jako że bez dyskietki nic nie dało się zrobić, wróciłam do firmy, aby taką przygotować.

Przygotowałam w "Programie Płatnika" unieważnienie certyfikatu według procedury tam opisanej. Z tak przygotowaną dyskietką, upoważnieniem i dokumentami firmy pojechałam znowu do PR w ZUS. Dlaczego tak bardzo zależało mi na czasie? Dlatego, gdyż był piątek dwunastego, piętnasty przypadał w poniedziałek, a do piętnastego musiałam wysłać te dokumenty, do których potrzebny był ważny certyfikat i ważny klucz.

Po powtórnym przybyciu do ZUS okazało się, że pani, której nie było, już jest. Poczekałam aż osoba, która była akurat w kabinie, wyjdzie, po czym (poinstruowana w dniu wczorajszym) weszłam, usiadłam i czekałam. Pani załatwiała obok swoje sprawy, by po 5 minutach zapytać, dlaczego jej nie wołam. Powinnam ją zawołać, bo ona mnie nie widzi (powinnam krzyczeć?). W końcu przyszła i wtedy zaczęło się na dobre. Okazało się, że powinnam wypełnić papierowy wniosek, a nie przynosić dyskietkę. Kiedy opowiedziałam całą historię, pani powiedziała, że moim obowiązkiem jako płatnika jest znajomość wszystkich procedur. W końcu postanowiła spróbować z dyskietką. Włożyła ją do stacji, ale nic z niej nie odczytała, tzn. odczytała dane innej firmy (po powrocie sprawdziłam dane w dokumencie były poprawne). Okazało się, że na dyskietce są jeszcze jakieś dwa dodatkowe pliki. Zdziwiłam się, bo przecież nagrywałam unieważnienie certyfikatu na czystą dyskietkę. Usłyszałam, że to wszystko moja wina, bo dyskietka jest brudna (po powrocie do biura sprawdziłam, że te dodatkowe pliki i wniosek zostały utworzone godzinę po generacji tymczasowego klucza prywatnego, czyli w czasie gdy byłam akurat w ZUS-ie - zostawiłam je sobie w komputerze na pamiątkę). Jeszcze usłyszałam, że powinnam wraz z unieważnieniem certyfikatu przynieść nowy certyfikat na W03 (skąd mogłam o tym wiedzieć?). Z wyczytanych informacji wynikało, że z wygenerowaniem nowego wniosku należy poczekać do decyzji z PR i komunikatu z Centrum Certyfikacji (tak zrozumiałam). Poprzednia pani w ogóle nic na ten temat nie powiedziała. Gdy w międzyczasie przechodziła obok, pani, która mnie akurat obsługiwała, zapytała, dlaczego ta nie dała mi papierowego wniosku do wypełnienia. Odpowiedź brzmiała: "Myślałam(!), że chodzi o wygenerowanie czegoś".

W tym momencie było mi już wszystko jedno. Pani obsługująca mnie stwierdziła, że ma mnóstwo pracy, wielu interesantów, nie ma czasu zajmować się tylko moją sprawą. A mój czas? Zaczęłam o dziewiątej rano. A wtedy było już po dwunastej. Nie miałam nawet siły się oburzyć. Potulnie wypełniłam druk unieważnienia certyfikatu i powstrzymując łzy bezsilności wyszłam stamtąd.

Podsumowanie: Cały dzień pracy poświęciłam na to, by wypełnić jeden druczek.

Wróciłam do biura i pierwsze co wykręciłam numer ZUS-u, aby złożyć skargę (połączono mnie z informatykami!). Ale zaraz się opamiętałam. Przecież ZUS mnie kontroluje od czasu do czasu i jak na razie żadnych problemów ani zaleceń pokontrolnych nie miałam. I niech tak zostanie!

Wysłałam faxem unieważnienie certyfikatu, czekam na potwierdzenie z Centrum Certyfikacji. W poniedziałek piętnastego już na pewno będzie w skrzynce. Potem pójdę do PR w ZUS złożyć dokumenty w sprawie nowego certyfikatu. Bardzo się boję, że znowu będzie coś nie tak i nie uda mi się wysłać dokumentów na czas.

Ale bardziej obawiam się tego, jak zareaguje mój szef. W końcu nie zatrudnił mnie na stanowisku konsultanta ds. ZUS i potrzebuje mnie w biurze do innych spraw.


Dzień Dobry,

Dziękuję za tekst. Oczywiście, że znajdzie się dla niego miejsce, może nawet komuś ta historia pomoże w życiu.

A jeśli chodzi o szefa... założę się, że jest szczęśliwy, że nie musi sam biegać po ZUSie :-)

Pozdrowienia
Basia Głowacka


Dzień dobry! Dziękuję za zainteresowanie. Cieszę się, że mogłam się tym z Państwem podzielić. To było naprawdę traumatyczne przeżycie. A mój szef... Zaczyna się z tego śmiać... To dobry znak! Pozdrawiam

============================== Okręt w herbie

index do spisu treści / to content list