Poprzednie odcinki:

Summary in English


Od listopada 1999 do listopada 2001 - kolejny odcinek dziejów ZUS

W październiku 1999 nastał nowy prezes ZUS: matematyk, statystyk, słabego zdrowia, wielkiej pracowitości. Nazywa się Lesław Gajek - zapamiętajmy to...

Od 01.01.2000 na przynajmniej rok postanowiono powrócić do starego, ręcznego i skutecznego systemu księgowego. Czy przemyślano przyczyny problemów w systemie?
Niestety, oprócz tych strasznych płatników podających śmieciowe dane, chyba nie znaleziono innych przyczyn. Postanowiono, że należałoby karać za błędy, nie tylko wzywać do poprawy.

"Rzeczpospolita" z 19.11.99 pisała jako jedna z pierwszych - odważnych, że reforma emerytalna przebiega w atmosferze skandalu. Tak naprawdę to nie dawało się dłużej ukrywać gołej prawdy o "jedynej reformie która nie wzbudzała społecznych protestów", jak to głosiła rządowa propadanda.
"Cudowne ozdrowienia" osób chorych, problemy z uzyskaniem zasiłków, odbieranie rent inwalidom i opiekunom niepełnosprawnych raczej zwalano na "wypaczenia", a nie na system. Jak ktoś robił przewały to i tak sobie dawał radę nawet z lekarzami orzecznikami ZUS. Najciekawsze zawsze były nagłe zachorowania wysoko opłacanych wysokich urzędników partyjno-państwowych lub partyjno-prywatnych jak tylko dowiadywali się o planowanej zmianie na ich stołkach.

"Największym zagrożeniem dla tego typu projektów są ustawiczne zmiany warunków prawnych. My, jako ZUS, nie mamy tu wiele do powiedzenia. Prokom, jako wykonawca systemu, mógłby ostro zaprotestować przy każdej kolejnej propozycji zmian" - tak mówił Lesław Gajek dla Computerworlda 44/99.
Biedactwo... Przecież Prokom robi, to , za co mu płacą...

10.12.99 podano, że ze względu na stan zdrowia Lesław Gajek podał się do dymisji, ale premier prosił go by tego mu nie robił. Potem pojawiły się komentarze, że Gajek traktował ZUS jak własne poletko do obsadzania stanowisk (Piotr Żak - rzecznik AWS). Po ludzku mówiąc, Gajek fizycznie nie wytrzymał nieusuwalnych kolesiów Alota na posadach.
Po tygodniu jednak się rozmyślił, pewnie coś mu obiecano, faktem jest, że na razie epoka jego prezesowania jeszcze nieco potrwa.


Płatnicy szybko poczuli nową energię nowego prezesa na własnej skórze:
Postanowiono wyspowiadać wszystkich płatników:
pod grośbą kary 5000 złotych każdy miał dostarczyć do 12.02.2000 roczną, zbiorczą deklarację składek. Formularz nazwano poetycko DRRB, co szybko przetłumaczono na "Drab", lub pieszczotliwie "Defekacja Roczna".

I niestety, mieliśmy znowu powtórkę z rozrywki, zupełnie jak rok przedtem: do 25.01.2000 nie były nawet ujawnione wzory formularzy, potem po prostu albo nie było formularzy albo są wydawane po 1-2 sztuki, ksera nie są przyjmowane, "Pogrom Płatnika" miał je wyliczać już od najbliższej wersji, która miała być dostępna w internecie już od 25.01.2000, potrzebna była nakładka, ale ona pojawiła się dopiero 31.01.2000, ale z błędami. O tym będzie dalej.

No, i oczywiście, jak zwykle mentalnie nieprzygotowani płatnicy nie rozumieli wielostronicowej instrukcji wypełniania formularzy. Dziennik Ustaw z właściwym rozporządzeniem o "Drabie" długo się nie ukazywał, na wszelki wypadek niezastąpiona "Rzeczpospolita" wydrukowała je 26.01.2000. Pewnie znowu będą tłumaczyć, że przecież zostało opublikowane...

31.01.2000 w internetowym ZUS-ie zaszła rewolucja. Zlikwidowano większość serwerów dystrybucji "Pogromu Płatnika", zostawiono tylko 3, które nie zawracają sobie dysków ciasteczkami, ale za to są beznadziejnie zapchane.
Potem okazało się, że nie wystarczy ściągnąć nowy "Pogrom" (wersja już 006) ważący 3,6MB, ale trzeba jeszcze sciągnąć nakładkę zwaną "Deklaracją Roczną" liczącą "Draba", która waży 8,6MB i poprawkę ujawnioną na tydzień przed końcem terminu oddania deklaracji ważącą 1,7MB!
Co się działo, kiedy połowa polskich ofiar reform zaczęła sciągać to z trzech serwerów? Nawet wściekle rano nie można było się dopchać!

Na szczęście są dobre dusze w świecie, które "Pogrom" i nakładkę sciągnęły i wstawiły na swój serwer, by pomóc bliśnim w nieszczęściu.
Sama skorzystałam z dzieła pomocy ofiarom ZUS-u firmy MPEC Sp. z o.o. z Tarnowa. (Miało być do końca lutego 2000)

Jakie są pierwsze wrażenia, oprócz większej wagi programu:

Nasza księgowa przygotowała sobie piękną tabelkę na papierze, z której dane wpisywała w okienka na ekranie. Mówiła, że dzięki temu nie marnuje gotowych formularzy, które wydawane są w bardzo małych ilościach i oczu, bo formularze są wściekle różowe i mają wściekle różowe drobniutkie napisy.

Skłonienie programu do prawidłowego liczenia wszystkiego z wszystkimi zwolnieniami i korektami czasem udało się po kilku próbach, ale nie do końca i wszystko. Nawet, jeśli wszystko wyglądało na to że jest w porządku, kontrola kalkulatorem była niezbędna. Nie było czasu na wiele eksperymentów. Jeśli program upierał się przy swoich absurdalnych pomysłach, korygowało się dane śródłowe, tak, by się zgadzało. Ale nie marnowało się skąpo wydzielanych formularzy...

Dopiero po zainstalowaniu poprawki podobno udawało się liczyć - my tego nie spróbowaliśmy, bo Jacek wydrukował wszystkie deklaracje, a pani w ZUS-ie je przyjęła.

Pojawiły się w internecie propozycje arkuszy do Excela, by policzyć "Draba" nina na kki.net.pl

Płyty z nową wersją Pogromu i Drabem (bez poprawki) pojawiły się na tydzień przed terminem oddania deklaracji. Czy to też należy uznać za skłanianie ludzi do używania internetu? To się nazywa unowocześnianie społeczeństwa.

Pojawiły się trześwe głosy, że przecież grzywna grozi za niedostarczenie deklaracji, ale nie za dostarczenie jej z błędami...
I ZUS znów się udławił... aż nam to wyjdzie bokiem...

Wynik meczu płatnicy - ZUS z dnia 15.02.2000:
na dwa miliony płatników dostarczono osiemset tysięcy prawidłowych deklaracji. Może poczta jeszcze coś im przyniesie.

Rzecznik Prasowy ZUS wydusił z siebie na koniec przeprosiny dla płatników za kłopoty z deklaracją roczną.
Nawet "Rzeczpospolita" komentowała, że płatnikom należą się przeprosiny, a nie grośby grzywien.

Podobno przed ZUS-em w Warszawie 15.02.2000 demonstrowała UPR pod hasłami:
"ZUS Ukradnie Składki",
"Zatęchły Upiór Socjalizmu"

Chyba to pierwsza oficjalna akcja polityczna przeciwko tej "reformie"...

11.05.2000 "Rzeczpospolita" str C1:
"Rzecznik praw obywatelskich nie uznał argumentu prezesa ZUS, że obciążanie płatników składek obowiązkiem poświadczania danych o składkach należnych i wpłaconych jest konieczne dla przywrócenia systemowi organizacji i finansowania ubezpieczeń społecznych pełnej efektywności.
Skierował więc pismo do Longina Komołowskiego, wicepremiera i ministra pracy, o określenie terminu zakończenia procesu naprawy systemu oraz o zrewidowanie rozwiązań nakładających na płatników uciążliwe dodatkowe obowiązki bez podstawy prawnej i wynagrodzenia."

I co? Wysłuchano Rzecznika, a jakże...
Postanowiono nałożyć na każdego pracodawcę obowiązek składania deklaracji rocznej i karać za błędy prawdziwe i wymyślone, czyli na przykład, za dostarczenie dokumentu w wersji nie nadającej się do systemu.

W maju 2000 pojawiły się plotki, że na skutek marnych wyników naprawy stanu ZUS za pomocą akcji "DRR(a)B", planuje się powtórzenie zabawy, ale nie tylko dla każdego płatnika z osobna, ale teraz indywidualnie, dla każdego pracownika zatrudnionego z jakiegokolwiek powodu, niechby i jednogodzinnego zlecenia. Podobno przygotowywano już rozporządzenia, że będzie na to 2 miesiące.
Księgowym włosy stają dęba z przerażenia na samą myśl o tym...

Długo, przez prawie cały rok 2000 mieliły ten problem komisje w Sejmie. Jedyne, co ich jeszcze powstrzymywało, to brak pewności, czy to aby napewno pomoże ZUS-owi, bo pracodawcom zaszkodzi napewno. Tym razem bez łaski i bez przepraszam.
Ciąg dalszy historii będzie jeszcze na tej stronie...


Wiosną 2000 przyznano, że oficjalny blankiet deklaracji należnych składek dla pracownika (RMUA) nie jest obowiązkowy, a rozporządzenie wydano z przekroczeniem delegacji ustawowej. To było osiągnięcie Balcerowiczowego zespołu do spraw odbiurokratyzowania gospodarki. Przynajmniej tak się u siebie chwalili w internecie. Nie napisali, czy jeszcze coś osiągnęli w sprawie ZUS.


W marcu 2000 wieszano psy nad tym, czy dane mają być przetważane centralnie, czy też w sieci rozproszonej.

W skrócie, obecnie jest tak: najpierw miało być przetwarzanie lokalne, (według kontraktu podpisanego przez komunistkę Bańkowską), potem zdecydowano się na przetwarzanie centralne (według Aneksu nr 2 podpisanego przez politycznie prawidłowego Alota), ale z powodow obiektywnych, tymczasowo, wszystko jest na zatykających się bazach lokalnych.

Powody kłopotów z systemem były jednak cały czas takie same:

Jak wiadomo, istnieją sprawne systemy pracujące w różnych konfiguracjach. Decyzja techniczna, jak ma wyglądać struktura systemu nie ma nic wspólnego z katastrofą systemu, która wynika z błędnych założeń, że użytkownika można do czegoś zmusić, i że komuś to wyjdzie na zdrowie. Systemy niewolnicze były efektywne tylko na krótką metę, bez względu na rodzaj zastosowanej ideologii i siły, a więzienia w Polsce są przepełnione i deficytowe.

Sama bym wybrała lokalne wstępne przetwarzanie i centralne składowanie oczyszczonych danych, ale czy ktoś mnie wysłuchałby?
Ja już nawet od lata 2000 zaczynam litować się nad Prokomem. Oni mają prze[**]bane: pomysły polityków mogą się znudzić każdemu, szczególnie, że termin wykonania jest na przedwczoraj. B.G.

"Computerword" pokpiwał sobie, że w przyszłości informatycy poszukujący pracy będą pisać w życiorysach:
"oświadczam niniejszym, że nie brałem/am udziału w projekcie informatyzacji ZUS".


W końcu lipca 2000 "Rzeczpospolita" opisała słynny tajny Aneks nr. 2 do umowy ZUS z Prokomem. Jednak i to, i informacje o treści podstawowego kontraktu nie były informacjami oficjalnymi, to wszystko były przecieki i doniesienia.

28.02.2000 podano, że NIK utajnił wyniki kontroli kontraktu między Prokomem i ZUS, dlatego, że wyniki są nieprawdopodobne i wymagają sprawdzenia.
Trochę o zarzutach NIK pisał "Computerworld" 16/2000 a potem 27 listopada 2000 (44/2000) z komentarzem na temat braków w kontroli.

"Rzeczpospolita" 10.06.2000 zaczęła burzę:
opisała postać Jana Prochowskiego - tajemniczego negocjatora kontraktu Prokomu z ZUS-em, dobrze ustosunkowanego z wszystkimi w AWS i kiedyś skazanego za oszustwa (niestety, tych tekstów nie znazlazłam w internecie B.G.). Najciekawsze w całej historii było to, że wszystko wskazuje, że był on zatrudniony i przez ZUS i przez Prokom, o czym wiedziały obie strony "negocjacji". Podobno prokuratura warszawska bazując na tych artykułach wszczęła postępowanie przeciwko Stanisławowi Alotowi, odpowiedzialny za komputeryzację wiceprezes ZUS Adam Kapica złożył rezygnację, a komisja etyki AWS miała zbadać sprawę. Jednak, okazało się, że przynajmniej do marca 2001 ciągle był na stanowisku, bo dymisji nie przyjęto, a potem znów nie przyjęto wniosku prezesa Gajka o jego odwołanie z przyczyn formalnych: brak uzasadnienia.

Jak stwierdził prezes Prokomu, do wyjaśniania spraw kontraktu z ZUS musiałby oddelegować 20% swoich pracowników, na co nie ma ani sił, ani ochoty. ZUS też nie ma ani sił, ani ochoty.
Prokom komputeryzował też i NIK. W lipcu 2000 dużo o kontroli pisała "Rzeczpospolita".

W skrócie sprawa wygląda tak: jedni kontrolują, drudzy nie uznają kontrolerów, inni nie wpuszczają kontrolerów, jeszcze inni podają kontrolerów do sądu.
Kontrolowano ZUS, Ministerstwo Pracy i pełnomocnika rządu do spraw reformy na stanowisku ministra, czyli Ewę Lewicką. Ministerstwo Pracy zaskarżyło NIK za przestępstwo kontroli a pani pełnomocnik uważa, że jest osobą, a nie instytucją, więc NIK-owi nic do niej...

W końcu, 16.10.2000 "Rzeczpospolita" opisała wyniki kontroli. Winni całego bałaganu są byli prezesi ZUS: Anna Bańkowska i Stanisław Alot. Prokom nic nie zawinił, a nawet może domagać się karnych odsetek za opóśnienia w zakupie skanerów i komputerów, które spowodawały opóśnienia we wdrożeniach systemu.

Dopiero 23.02.2001 "Rzeczpospolita" ujawniła, że to wszystko było tak tajne i zakłamane, że Alot kłamał Longinowi Komołowskiemu - ministrowi pracy i chwalił się niewystępującymi sukcesami. Ekspert z Ministerstwa Pracy został odsunięty od informacji, bo podobno pracował dla konkurencji, co nie przeszkodziło dopuścić innego "eksperta", który pracował dla swoich.

W marcu 2001 oceniano, że koszt systemu informatycznego ZUS dwa razy przekroczy pierwotny budżet: nie trochę ponad 700 milionów, a 1,5 miliarda złotych.
(A kto pamięta obiecanki, że poprawki miały być wpisane w budżet? A nie pisałam, że prawotwórstwo kosztuje? B.G.)

Poza tym stwierdzono, że jest:
"konieczne wzięcie pod uwagę możliwości niepowodzenia budowy kompleksowego systemu informatyzacji ZUS".

I to by było na tyle ... ???!!!


05.05.2000 w "Rzeczpospolitej" prezes Gajek obiecał, że i po końcu roku 2000 będą opóśnienia w przekazywaniu pieniędzy do funduszy emerytalnych, a o informowaniu ubezpieczonych przez ZUS o stanach ich kont to długo jeszcze będzie można tylko pomarzyć. W lutym 2001 ogłoszono, że nie spodziewano się tak katastrofalnego wariantu, że na początku potrafiono zidentyfikować i przekazać dalej do funduszy zaledwie 1,5% i, że że ZUS już płaci miliony złotych karnych odsetek dla funduszy emerytalnych. Niestety, tu też jest tak naprawdę cały czas wszystko tajne.

Niektóre dociekliwe osoby zaczęły drążyć sprawę swoich składek: ich towarzystwa emerytalne nie stwierdziły wpływu składek od ZUS, a na monity ZUS odpowiedział, że nikt im nie zgłosił tej osoby, jako członka tego funduszu.
Taktyka ZUS jest jasna: nic nie wiemy, niezidentyfikowane, błędy, nie nasza wina, nie będziemy przekazywać niezidentyfikowanych pięniędzy dotyczących niezidentyfikowanych spraw ani od nich płacić odsetek.

Są osoby okradzione w ten sposób są przez ZUS, które rozważają zgłąszanie przestępstwa do prokuratury lub wytaczanie ZUS-owi procesów cywilnych. To wszystko przez tych okropnych płatników i banki, bo wpisują błędy w deklaracje i przelewy.

napisz do nas Tu jest propozycja działań dla zapaleńców

Oczywiste jest, że ZUS nie jest zainteresowany przeprowadzeniem jakiejkolwiek identyfikacji wpłat. Wtyki w tej instytucji donoszą, że nowy system komputerowy Prokomu nie oferuje żadnych funkcji wyszukiwawczych w istniejącej bazie danych. Pewnie nie opłaca się, bo niezidentyfikowana pieniądze nie muszą być dalej przekazywane....

Rzecznik Praw Obywatelskich w lutym 2001 kolejny raz wystąpił do ZUS w tej sprawie. Widać nie może się doczekać odpowiedzi, kiedy przekazywanie składek zacznie w końcu sprawnie funkcjonować.


15/16.05.2000 potwierdzono przygotowania naszych władców, by ustawowo nałożyć na każdego płatnika zatrudniającego już od kilku pracowników obowiązek przekazywania deklaracji drogą elektroniczną. Tłumaczono to tym, że pliki przekazywane elektronicznie zawierają najmniej błędów.
Trześwa uwaga przedstawiciela Krajowej Izby Rozliczeniowej, w "Rzeczpospolitej" 05-06.08.2000, że przekazywanie elektroniczne całości wpłat i dokumentów wpłat wcale nie likwiduje problemów ZUS, a banki są systematycznie oskarżane o powodowanie kłopotów systemu nie wywołała żadnego echa u prawotwórców.

Ogłoszono plany nałożenia na płatników obowiązku corocznego składania rocznych deklaracji, oprócz oczywiście bieżących obowiązków.

Ogłoszono, że będzie się nadawać wszystkim ZUS-owe numery identyfikacyjne, tak, jakby nie było dość numerologii w Polsce.

Nie przyznano, że pomysł skanowania wydruków z komuterów był debilny z założenia, bo jest głównym śródłem błędów w systemie i nie podano, kto za to powinien zostać ukarany. ZUS cały czas utrzymuje, że skanery będą potrzebne przy wczytywaniu dokumentów wypełnianych ręcznie.
Jak to ktoś skomentował: to będzie "skaner białkowy z dwoma czujnikami optycznymi i dziesięcioma końcówkami wykonawczymi"

Nie podano, czy planuje się uproszczenie papierów, ale podano, że będą nowe formularze.

Podano, że zakup komputera do firmy można będzie wliczyć w koszty.

Podano, że przyczyną ciągłych kłopotów ZUS-u są płatnicy i banki robiący błędy.

Podano, że za błędy będzie się karać karnymi odsetkami.

Podano, na początku, że na dostosowanie się firmy będą miały 1-3 miesiące, zależnie od wielkości. Jednak potem odpuszczono sobie z tak ambitnych planów: dostosowanie może najmniejszym zająć więcej czasu.

Podano, że przygotowuje się nowe wersje "Programu Płatnika" II, które nie pozwolą zamknąć dokumentu z błędami. Podobno ma być przyjazny dla użytkownika.
W październiku 2000 nie były jeszcze ujawnione specyfikacje wyjścia-wejścia programu, co oznacza, że producenci niezależnego oprogramowania księgowego nie mogli jeszcze zacząć dostosowania swoich produktów do współpracy z nowym dzieckiem Prokomu. Ale, z drugiej strony, jeśli nie było nowelizacji przepisów, to do czego się dostosowywać?

Podano, że banki mają być obdarzone obowiązkiem sprawdzania deklaracji przed przyjęciem pieniędzy. W kwietniu 2001 jeszcze ustalono i testowano procedury.

Podano, że ma być jasna instrukcja obsługi.

Nie podano, kto będzie budował nowe sieci telefoniczne, bo ja z własnego doświadczenia w półmilionowym Gdańsku wiem, że jeśli sieć działa wyłącznie z wybieraniem impulsowym, to należy zapomnieć o internecie. Wbrew pozorom, to jest nie tylko problem wsi i małych miasteczek.

26 lipca 2000 okazało się, że komputery "Optimusa" spełniają wymagania ZUS-u dotyczące przyszłego Programu Płatnika z teletransmisją dla prawie każdego płatnika. Tak stwierdził szef Konfederacji Pracodawców Polskich (czyt. państwowych) na konferencji prasowej w obecności prezesa ZUS i wiceministra pracy Ewy Lewickiej. Urzędnicy państwowi wcale nie próbowali powstrzymać tak bezczelnej reklamy jednej firmy.
A inne nowe komputery to nie spełniają?...
A właściwie jakie to niezwykłe wymagania?...
A właściwie to o co chodziło, jeśli nie tylko o kasę? Dzięki temu nawet posłowie w Sejmie mają nowe, twórcze zajęcie próbując znalezć na nie odpowiedś. Przy okazji nawet pojawiło się pytanie, kiedy w trakcie reformy zacznie się myśleć nie tylko o nieskończonych potrzebach ZUS-u, ale i o płatnikach składek, którym nie należy utrudniać ich zaspokajania?

Optimusowi to nie pomogło: na koniec 2000 ogłosił, że ponosił straty, szuka inwestora strategicznego, i tak dalej... Podobno jest chętny na Onet.pl, ale nie na resztę...


Przewidywane skutki kolejnych etapów reform ZUS: wzrost ilości jednoosobowych "podmiotów gospodarczych", czyli pracowników bez praw pracowniczych, wzrost liczby osób zatrudnionych na czarno, wzrost bezrobocia. To są skutki działania rządu stworzonego na bazie związku zawodowego. No tak, ale dla nich liczy się masa, tysiące, a nie jakiś tam jedyny pracownik u kapitalisty - gołodupca, którzy w przypadku plajty staną w tej samej kolejce do pośredniaka po zasiłek.
Notowania z czerwca 2000: 2,8 milionów podmiotów gospodarczych.

W styczniu 2001 podano, że rząd planuje kolejne strategie walki z bezrobociem po uzyskaniu wyniku 15% w końcu roku 2000. Premier Buzek coś tłumaczył w lutym 2001, że to wynik wyżu demograficznego, ale Urząd Statystyczny jest nieubłagany: liczba osób pracujących spada z roku na rok. Wniosek: albo mamy premiera niekompetentnego, albo kłamcę. Jak wiemy, wszystko jest możliwe.


Dopiero 10.12.2000 Sejm uchwalił nowelizację ustawy o ubezpieczeniach społecznych, niestety według życzeń ZUS.

Potem to przemielił Senat, który nieco przyhamował żądania ZUS. Terminy wprowadzenia przymusu komputerowego, czyli podatku dla najbogatszego faceta na świecie nieco odsunięto w czasie i nie spełniono marzeń o obowiązkowej teletransmisji z "Programu Płatnika" dla firm zatrudniających powyżej 5 pracowników. Granicę ustawiono na 21 pracownikach. Ale w zamian za to, wszyscy prawotwórcy chcą karać płatników za formularze odrzucane przez system ZUS.

Kiedy potem znowu Sejm przyjął poprawki Senatu i na końcu podpisał to prezydent, ustawa zaczęła obowiązywać od 17.02.2001.
W końcu ustalono, że zbiorcze deklaracje roczne będą dotyczyć wyłącznie zasiłków chorobowych, sumarycznie dla płatnika.

Termin złożenia deklaracji ustalono na 28.02.2001, czyli na 11 dni od wejścia ustawy w życie. "Pogrom Płatnika" ich nie liczył na początku, formularze nazwane IRB, oficjalnie nieznane - tylko nieoficjalnie udostępnione w internecie, mnóstwo wątpliwości, kto ma składać, a kto nie. Na przykład: czy człowiek zatrudniający jednego pracownika, który był od roku na urlopie bezpłatnym ma to zrobić, czy nie musi?

Szybko pojawiły się programiki i nakładeczki na inne, niż "Program Płatnika" programy płacowe, które to jakoś automatyzowały i pozwalały na wydruk na wściekle różowiutkich formularzach. Niestety to nie zmieniało wrażenia płatników, że znów zostali przez władze właśnie zrobieni w jajeczko...

W piątek 23.02.2001 nocą pojawiła się w internecie nakładka na "Pogrom Płatnika" do liczenia deklaracji IRB pod nazwą "Sumator". Computerworld 10/2001 podał, że to kosztowało ZUS 600 tysięcy złotych nie ujętych w planach budżetu KSI (Kompleksowego Systemu Informatycznego) ZUS. Ciekawe, czy wiadomości uzyskane za pomocą tej operacji będą warte tej ceny.

W zasadzie nakładka działa, jeśli się ją dobrze sciągnie (cała Polska sciąga - transmisja więc jest marna) i dobrze zainstaluje - tak przynajmniej wynika z wieści z pl.soc.prawo.podatki. Atrakcją jest oczywiście 5 dni na eksperymenty wliczając w to sobotę i niedzielę.

Wynik meczu: 10% płatników złożyło deklaracje w terminie. ZUS obiecał nie karać tych, którzy dostarczą do 03.03.2001, czyli do końca tygodnia.


Zapowiadany Płatnik II się nie pojawił na początku roku 2001 (ani do 01.02.2003).
Ujawniono za to, jaka właściwie postawowa zmiana ma się w nim pojawić. Dzięki nowelizacji ustawy o ubezpieczeniach społecznych ZUS może zacząć nadawać płatnikom swoje numery identyfikacyjne. Nowa seria formularzy "B" ma zawierać miejsce na te numery. Dodatkowo mają zawierać znaki dla prawidłowego pozycjonowania tekstu w skanerach. Do lutego 2001 nic takiego się nie stało, a najnowsza wersja "Płatnika" z lutego 2001 nie została ogłoszona jako "Płatnik II", tylko miała kolejny numer wersji 3.

Nową cechą programu jest to, że nie pozwala wpisać zera w pole wynagrodzenia dla płatnika za pobranie składek. Na internetowej stronie Programu Płatnika pojawiła się lista błędów, które zaleca się ignorować...

Właściwie też podano, że to cudo pracy programistycznej będzie działać jak dotąd tylko w Win9x/NT/2000, czyli, czy będziemy mieli teraz już ustawowo nałożony podatek na rzecz najbogatszego faceta w świecie. Do niedawna posługiwano się argumentem, że przecież nie ma obowiązku korzystania z tego cuda, ale teraz już będzie...
Cena Windows 98 ostatnio była 790zł + VAT, a upgrade 490zł + VAT, od lipca 2000 obowiązują zaostrzone przepisy prawa autorskiego, a Business Software Alliance, czyli policja Microsoftu właśnie zaczęła kolejną kampanię nękania firm: przebojem lutego 2001 to tym razem była kaseta z filmem o zapuszkowaniu właściciela firmy za nielegalne programy.

Prezes Gajek nawet ośmielił się stwierdzić na spotkaniu podkomisji sejmowej, że: ("Rzeczpospolita 22.09.2000)
"Nie mamy zahamowań, możemy jako jedyni w świecie, łamać monopol Microsoftu, byle to nie było zbyt kosztowne dla ZUS."
Jakimś cudem, niezrozumiałym dla posła Jana Lityńskiego wyliczono koszt wieloplatformowości Programu Płatnika na 10 milionów złotych.

(A o ile mnie pamięć i starsze strony Anty-ZUS-u nie mylą, koszt stworzenia "Pogromu Płatnika" był około 70 milionów złotych - 10% kontraktu, a Prokom już od początku był gotów na wieloplatformowość, tylko ZUS nie wyrażał zgody)

Alternatywą dla wieloplatformowości wykonanej przez Prokom byłoby upublicznienie kodu śródłowego programu z odpowiednim wyprzedzeniem, tak, by wszyscy zainteresowani się mogli sami przygotować.

I tu jest tajemnica nie do zrozumienia: Prokom dostał nasze pieniądze, duże pieniądze i nie chce ujawnić wyników swojej pracy z którą sobie i tak nie radzi. Na dodatek zleceniodawca nie ma ochoty go do tego skłonić.

napisz do nas Tu jest petycja do podpisania się w sprawie używania Jedynie Słusznej Platformy w Programie Płatnika II

Latem 2002 NSA odmówił wojownikom Linuksa prawa do poznania metod szyfrowania z Pogromu Płatnika, mimo, że oni chcieli wykonać linuksowego Płatnika nie na koszt skarbu naszego zbankrutowanego i skorumpowanego państwa.

Okazuje się, że ZUS nie jest jedyną instytucją państwową zmuszającą klientów do produktów jedynej słusznej firmy, zamiast ujawnić specyfikację wymaganych plików.
Więcej informacji jest tu.

Cała sytuacja nabiera dodatkowego smaku w maju 2001, kiedy Microsoft ogłosił oficjalnie plan obowiązkowiej dla wszystkich przedsiębiorstw subskrypcji nowych wersji programów, bez względu na to, czy firma używa starych programów, czy nowych. Ma to zacząć się od 31.01.2001 i kosztować ma 1/3 ceny pełnej wersji rocznie. Firmy, które tego nie chcą, bo nie chcą co roku kupować nowych komputerów i rozwiązywać nowych problemów, będą karane i będą płacić drożej za odmowę współpracy przy testowaniu dzieł Microsoftu i wzbogacaniu jego właściciela pracowników. W takim wypadku nie będzie już dyskusji o wersjach amnestyjnych, czy prawach nabytych. Oczywiście jest alternatywa: format i instalacja Linuksa. Ale, czy "Płatnik" będzie na nim chodził? Czy rząd polski nadal aktywnie będzie wspierał transfer zysków Microsoft Polska Sp. z o.o. do USA siłami Policji Gospodarczej współpracującej z prywatną policją Microsoftu, czyli Business Software Alliance?

Microsoft Polska uspokajał, że to nie oznacza wygaśnięcia starych licencji...

A może w końcu ktoś zacznie porządny proces antymonopolowy, nie o przeglądarkę, ale o zasady? Kto nie boi się jednego faceta, najbogatszego w świecie, obywatela jednego bogatego kraju, który ma prawa do 80% komputerów w świecie i tylko on wie, co tak naprawde w nich zainstalował?

To już nie są strachy linuksiarzy, o tym pisała i "Rzeczpospolita" i "Computerworld".


Akcja sprawdzania deklaracji z 1999 roku dotarła w końcu i do naszej firmy dopiero w grudniu 2000. Jakie są wrażenia?
ZUS ma ciągle bardzo dużo pieniędzy, ale rozumu systemowego ni za grosz się nie uświadczy.

Na przyklad deklaracja człowieka zatrudnionego na pół etatu została zeskanowana jako 21 etatów. "Ręczny" rzut oka na oryginalną deklarację by sprawę wyjaśnił, ale, wszystko wskazuje na to, że tam, gdzie są nasze deklaracje i skanery, to nie to samo miejsce, gdzie się zeskanowane dane analizuje i wkłada dokumenty do kopert i wysyła się listami poleconymi do płatnika jako zawierające błędy. Nawet taki szczegół, jak telefon do płatnika byłby tańszy... To jest właśnie centralne przetwarzanie danych i jego skutki w śle zrobionym systemie...

"Computerworld" z 17.04.2001 pisze, że uproszczenie dokumentów rozliczniowych, które generują najwięcej błędów można będzie zacząć dopiero po uruchomieniu systemu ewidencji kont i funduszy. Tak powiedział Mariusz Ulicki (obecny wiceprezes ds. informatyki ZUS) na posiedzeniu Nadzwyczajnej Komisji Sejmowej zajmującej się projektami nowych ustaw dla ubezpieczeń społecznych.

Wynika z tego, że zacznie się upraszczać dopiero, jak to wszystko zacznie dobrze działać. Ciekawa technologia wychodzenia z kłopotów.


Co będzie dalej?

Wiadomo, że 16.05.2001 odwołano prezesa Lesława Gajka za to, że wdrożenie systemu się ślimaczyło.

Poza tym za "złą politykę kadrową". Pewnie to znaczy, że za niezatrudnianie większej ilości pasożytów, niż jego tolerancja by wytrzymała. Na początku zagrożono wstawieniem na jego miejsce obecnej pełnomocnik rządu ds. reformy emerytalnej, wiceminister pracy, Ewy Lewickiej, ale spotkało się ze zdecydowanymi protestami ze wszystkich możliwych stron. Związki zawodowe w ZUS w takim wypadku zagroziły strajkiem, bo nie chciały powtórzenia koszmaru zarządzania przez Stanisława Alota. Wynika z tego, że od razu oceniono kwalifikacje pani pełnomocnik i wystawiono laurkę za zasługi poprzedniemu prezesowi Alotowi, zwanego w niektórych kręgach Nielotem. Widać kwalifikacje związkowca i konspiratora nie wystarczyły mu nawet na ciepłe wspomnienia u swoich podwładnych...

"Rzeczpospolita" 17.05.2001 podaje plotki, że już od dawna wiadomo było o konflikcie między Lewicką a Gajkiem.
NIK ją właśnie obarczał winą za nieprzekazywanie rządowi informacji o sytuacji w ZUS. A ona oskarżała Gajka, że ją nie informował. A on oświadczał, że ją informował. Redakcja skomentowała, że może skończyłby się wykręt o braku komunikacji, jeśli Lewicka byłaby członkiem rządu a jednocześnie prezesem ZUS.

Ale do tego nie doszło: w końcu nominowano Aleksandrę Wiktorow, byłą wiceminister pracy i obecnie członka rady nadzorczej ZUS.

Podsumujmy kadencję Lesława Gajka:

z punktu widzenia pryszcza na zdrowym ciele polskiego kapitalizmu państwowo-monopolistycznego, czyli mikrofiremki o małej sile związkowej ewentualnie korupcyjnej.

Po odwołaniu już były prezes opowiada jak cierpiał, jak walczył o to, by Prokom wywiązywał się z kolejnych etapów działań, jak wstrzymywał wypłaty aż do zakończenia testów każdego uruchamianego modułu. Już jest prawie bohaterem, męczennikiem, kombatatntem, ofiarą w boju o lepsze jutro w zreformowanym kraju...

Pozytywy:

Uruchomił wyłączony stary system, dzięki czemu od roku 2000 nie trzeba już udowadniać, że się zapłaciło (że się nie jest wielbłądem), bo wcześniej kompletnie nikt nic nie wiedział. Podobno spłacił Alotowe kredyty w bankach komercyjnych.

Negatywy:

Konsekwentnie podtrzymywał teorię, że głównym źródłem problemów ZUS są płatnicy i banki, którzy przysyłają błędne deklaracje i niezidentyfikowane wpłaty. By usprawnić opłacanie składek konsekwentnie to utrudniano, zmuszając ludzi do dziwnych akrobacji na niepotrzebnych kontach bankowych i "oszczędnościowych" blankietach.

Nie przeprowadził porządnej analizy systemu i źródeł powstawania błedów: skomplikowanych procedur i formularzy połączonych ze skanowaniem w jednym miejscu i ich analizą w zupełnie innym. Osoba analizująca nie dysponuje oryginałem dokumentu, ale ma koperty na listy polecone, w które wrzuca to, co można byłoby poprawić ręcznie przy odrobinie organizacji...
Nie muszę dodawać, że centrala analiz ZUS mogłaby powstać nie w Warszawie, a w Toruniu (też środek Polski), gdzie wszystko jest tańsze, i znalazłoby się miejsce na skanery i na analityków. Kadry dostarczyłby świetny Uniwersytet Toruński.

Ale może to już należy po polityki rządu nie ZUS: centralizować czy decentralizować? Likwidować bezrobocie, rozwijać regiony, czy tylko czekać, która kolejna centrala zagranicznej firmy osadzi się w stolycy.
Ale to już temat na zupełnie inne teksty... Może kiedyś... B.G.

Dla zamydlenia oczu nałożono na kapitalistów i ich księgowych dodatkowe obowiązki robienia zbiorczych rocznych deklaracji, za pierwszym razem osłodzone lekkim "przepraszamy, ale to dla dobra sprawy", a za drugim razem to już po prostu "bo tak ma być i bez dyskusji".

Konsekwentnie dbał o dobrą kondycję Microsoftu, wrowadzając ustawowy podatek od firm zatrudniających ponad 20 osób na rzecz (od czasu do czasu) najbogatszego człowieka na świecie, czyli obowiązek używania Jedynie Słusznego Programu działającego na Jedynie Słusznej Platformie. Tu jego plany nie powiodły się do końca, bo zamiar opiewał od pięciu pracowników w górę, ale Senat przyhamował planowane zyski Billa Gatesa.

Nie umiał wyegzekwować dyscypliny ani u prawotwórców ani u Prokomu. Dzięki temu koszt systemu informatycznego (bez sprzętu) prawdopodobnie będzie przynajmniej podwojony w stosunku do pierwotnych zamiarów, a winnego przekroczenia się nie znajdzie, choćby pięć NIK-ów przez pięć lat kontrolowało ZUS i Prokom. Prawotwórstwo...
Niestety, pycha jest grzechem karanym karą po śmierci, a za życia, to niech się inni martwią, bo nie jest objęta kodeksem karnym.

Czy były już prezes mógł coś więcej zrobić?

Bez rozwalenia PODSTAW SYSTEMU, czyli maksymalnego jego uproszczenia, które wymagałoby uznania, że kapitalista, to krętacz, ale człowiek, a i kontrolerowi będzie łatwiej, jeśli będzie mieć mniej bzdur do kontroli?
Bez uznania, że skanowanie wydruków komputerowych to paranoja i wyrzucanie w błoto czasu i pieniędzy, a rozdzielenie geograficzne skanowania i analizy to wręcz sabotaż?
Bez ułatwienia życia kapitalistom, ich księgowym i pracownikom ZUS?

Aby coś zrobić konstruktywnego, to pewnie wymagałoby ustalenia nowych procedur i formularzy, czyli dobrej woli Ministerstwa Pracy ewentualnie współpracującego z ZUS, Prokomem, bankami i kapitalistami.
Ale, czy rządowi i Prokomowi to by się opłacało?
ONI myślą, że opłaciło im się wystawić Gajka na kozła ofiarnego zdechłych reform i zrujnowanej kasy państwa, czyli wykonane 90% deficytu budżetowego w maju 2001.

A moim zdaniem, to ONI tylko myślą, że MY nie wiemy, że oni nie myślą o czymś innym niż o własnej sytuacji po wyborach.
Może przynajmniej pracownicy ZUS go wspomną życzliwie...

Nowa pani prezes obiecała poprawić współpracę z rządem. Oczywiście, że nie z ofiarami reform. Obiecała w cztery miesiące uruchomić system, którego obiecywano, że uruchomić się nie da. Pewnie zwoła pospolite ruszenie informatyków Prokomu i ZUS.

Nasuwa się na myśl zagadka matematyczna o budowaniu studni:
Jeden człowiek wykopie studnię w dwa tygodnie, dwoje ludzi w tydzień, ile czasu potrzeba dla 100 osób na tą jedną studnię?

Od września ZUS zaczął zwracać papiery tylko dlatego, że im system ich nie łykał. Jeszcze nie ustalono, jak karać takich płatników. Dzięki temu łata się kolejną koszmarną dziurę budżetową, bo "niezidentyfikowane" pieniądze będą sobie spokojnie leżeć w banku. Zapowiadany "Płatnik II", którego wydruki miały być łatwiejsze do skanowania się nie pojawił.

W październiku 2001 w końcu ruszył system ewidencji kont i ubezpieczonych. Ruszył, ale teraz będzie wymagał napełnienia danymi, a to jeszcze potrwa, zanim każdy będzie mógł wszystko sprawdzić.

Ostatnim przejawem działalności starej ekipy było wszczęcie w październiku oficjalnego postępowania prokuratorskiego przeciwko Adamowi Kapicy o niedopełnienie obowiązków. Chodziło tu o zatrudnienie oszusta w charakterze doradcy, o czym było już pisane na tej stronie.


Na podstawie nowego prawa telekomunikacyjnego w styczniu 2001 MSWiA zapowiadziało, że przygotowuje się do nałożenia obowiązku na operatorów internetowych umożliwiania "służbom" kontroli aktywności obywateli w internecie na swój koszt, bez nakazu sądowego i w formie już odszyfrowanej. W tym momencie obowiązek szyfrowanie danych dla ZUS za pomocą JSP (Jedynie Słusznego Programu) staje się ciekawostką... Czy to znaczy, że programy szyfrujące będą dzielić się na:

Amerykanie coś takiego próbowali wprowadzić u siebie, ale zwątpili, zabrali się po prostu (podobno projektem "Echelon", ale kto ich tam wie...) za kontolę internetu.

Aby nie było wątpliwości, tu oficjalnie chodzi o śledzenie kryminalistów, którzy oczywiście, nie będą szyfrować swoich przestępczych tekstów najlepszymi programami i wypuszczać ich ze swoich prywatnych serwerów, a nie z darmowych kont na friko.onet.pl. Oficjalnie nie chodzi o kontrolę uczciwych obywateli, którym się znudziły nieustanne reformy.

Kłania się tutaj stara książka "Rok 1984", która w tej sytuacji jest często cytowana w różnych gazetach i czasopismach.

A tak naprawdę to atak terrorystyczny 11.09.2001 na kilka budynków amerykańskich pokazuje, co ta cała zabawa w podsłuchy jest warta. Okazuje się, że mniej, niż 6000 nieboszczyków jednego dnia. A może terroryści nie posługiwali się językiem angielskim? Ale, opowieści i komentarze na ten temat zostawmy innym.


Od początku roku 2001 wchodzi w życie nowy kodeks handlowy i prawo o działalności gospodarczej, które nie wiem, czy coś uporządkują, ale na dziś to jest taki b[....], że nikt nic nie wie: ani w sądach, ani urzędach gmin, ani w urzędach skarbowych.

Wiem jedno: wykonawcą centralnego systemu Krajowego Rejestru Sądowego jest Prokom, co wróży przedsięwzięciu długą i niepewną przyszłość. Już zaczęto według sprawdzonego wzoru: od nowego spisu powszechnego, zamiast scalenia istniejących danych i uzupełnienia brakujących. "Jastra" rejestrowała zmianę adresu od połowy lutego 2001 do połowy grudnia 2001, i w końcu to wpisano, po spełnieniu kolejnych serii żądań przysyłania co raz to nowych papierów.
Tu już pojawiło się coś na ten temat...

Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich pocieszyło mnie, że skarg związanych z rejestrami jest mnóstwo, a Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło przez rok obserwować nowe przepisy, bo jest za wcześnie na ich ocenę.

Wiadomo, że we wrześniu 2001 uchwalono ustawę o podpisie elektronicznym, który ma... co? No właśnie, co?


Jest super, jest super, więc o co ci chodzi? (T.Love)

A poza tym we wrześniu 2001 były wybory, zgodnie z oczekiwaniami "Solidarność" i Unia Wolności wypadły z gry, rządzić zaczęli komuniści i mniej lub bardziej rewolucyjni ludowcy i czas już naprawdę zacząć nowy rozdział.

Ostatnia aktualizacja 01.02.2003


"Wprost" 23.07.2000 doceniło strony Anty-ZUS-u. Może jakiś nasz władca to przeczyta i zrozumie, o co tu chodzi...?
Dziękuję za wsparcie :-)

U Rzecznika Praw Obywatelskich w roku 2000 jest nieciekawie.


Kolejne odcinki

Od nowa to samo - ZUS po wyborach 2001

A teraz konstruktywnie o ZUS-ie - zacznijmy to wszystko naprawiać

napisz do nas Proszę o komentarze, uzupełnienia...
Barbara Głowacka jastra na jastra.com.pl

Spis treści Anty-ZUS-u

============================== Okręt w herbie

index do strony początkowej / to begin page