Hodowla klatkowa kur i moje prawa obywatelskie

Gdańsk, 05.10.97

Do: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, Al. Solidarności 77, Warszawa

Dot: Systemu hodowli klatkowej kur.

Szanowni Panstwo,

Dnia 30.03.97 Telewizja Gdańsk w programie "Panorama" pokazała kurnik pełen piętrowo ustawionych klatek wypełnionych całkowicie wyłysiałymi kurami, jako wielkanocną zapchajdziurę jajczarsko-drobiarską.

Po obejrzeniu programu, zwróciłam się do Państwowej Inspekcji Sanitarnej i Prokuratury o spowodowanie kontroli i ewentualne zamknięcia tego kurnika oraz ukaranie właściciela ze względu na złe warunki hodowli - zdrowe kury hodowane we właściwych warunkach nie są pozbawione piór. Według mnie naruszono napewno przynajmniej Art 2.1.a Rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o ochronie zwierząt, (który został zachowany też w nowej ustawie o ochronie zwierząt), oraz spowodowano zagrożenie dla zdrowia ludzi spożywających produkty z tej hodowli (przynajmniej Art. 165 par.1 nowego Kodeksu Karnego, Art.117 Kodeksu wykroczeń i Art.27 Ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej)

Kury tracą pióra w wyniku chorób, działalności pasożytów oraz złych warunków sanitarnych hodowli.

Z ustaleń Państwowego Terenowego Inspektora Sanitarnego wynikło, że redakcja Panoramy nie uznała za stosowne ujawnienie adresu kurnika, mimo, że to była ferma jajczarska, czyli, że produkty były przeznaczone na sprzedaż. Prawdopodobnie, same kury za rok lub dwa, też będą sprzedane po uboju jako "rosołowe". Stwierdzono, że to nie był program interwencyjny, czym uniemożliwiono prawdopodobnie kontrolę tego interesu. To też jest zagrożone karą z Art.38 Ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej.

W tym samym mniej-wiecej czasie otrzymałam kartkę z Sekretariatu Prokuratury Rejonowej z zawiadomieniem o odmowie wszczęcia postepowania w sprawie znęcania się nad kurami. Kartka była podpisana nieczytelnie i bez uzasadnienia.

Kiedy zwróciłam się o uzasadnienie odmowy, w odpowiedzi potraktowano to jako zażalenie, a mnie jako osobę nieuprawnioną do składania zażalenia.

Złożyłam zażalenie na to postanowienie do Prokuratury Wojewódzkiej, skąd otrzymałam odpowiedź stwierdzającą, że ponieważ nie poniosłam szkody, ani nie jestem Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami, dlatego jestem nieupoważniona do składania skarg w tej sprawie.

Ja uważam, że jestem uprawniona do składnia skarg i wniosków do Prokuratury, w tym zawiadomień o przestępstwie, ponieważ tu mieszkam i będę mieszkać, i chcę wiedzieć co jem. Poza tym istnieją przepisy, które należy wykonywać.

Istnieje upoważnienie dla Ligi Ochrony Przyrody i Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce do współdzialania z organami państwowymi w ujawnianiu i ściganiu przestępstw przeciwko ochronie zwierząt (Rozporzadzenie Ministrów Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych z 15.07.57). Jednak to wcale nie znaczy, że te organizacje mają wyłączne prawo do ujawniania tych spraw.

Tak samo nie uważam, że wyłącznie inspekcja sanitarna i nadzór weterynaryjny może zgłaszać wnioski dotyczące stanu sanitarnego hodowli i produktów spożywczych.

Podobno nie poniosłam szkody w wyniku takich metod hodowli. Niestety, muszę zaprzeczyć. Nie zjem już surowego jajka kupowanego w mieście, w trosce o własne zdrowie. Bardzo często pojawiają się informacje o zatruciach salmonellą z jajek. Łatwo jest ukarać cukiernika, który zrobił ciastko z kremem i salmonellą, ale dlaczego nie karze się dostawcy zatrutych jaj? Jak długo to ma jeszcze trwać?

Nie rozumiem, dlaczego Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku chroni jednego(?) chciwego hodowcę, który zatracił zupełnie zasady przyzwoitości i trzeba go przywołać do porządku. Wcale nie roszczę sobie przywilejów praw autorskich za ten pomysł.

Chciałabym po prostu dowiedzieć się o przeprowadzeniu kontroli kurnika, jej wynikach i ew. zlikwidowaniu tej hodowli, ukaraniu wlaściciela i o środkach zapobiegających wprowadzaniu "nowoczesnych", zboczonych metod hodowli zwierząt. (Niestety, nowe przepisy ustawy o ochronie zwierząt dają mozliwość legalizacji takiego procederu przez Ministerstwo Rolnictwa, które już nie raz się popisywało samowolą).

W całej tej sprawie nikt nie stwierdził, że nie mam racji i uległam złudzeniu optycznemu, czy innej halucynacji. Nikt też nie poinformował mnie, że do hodowli klatkowej jest specjalna rasa kur, ktora nie ma piór.

Dodatkowo, muszę napisać, że bardzo mi się nie podoba interpretacja Prokuratury Wojewódzkiej, mojego rzekomego braku prawa do składania doniesień o przestępstwie, tylko dlatego, że niby nie poniosłam w jego wyniku szkody. Wnioskować należy, że jeśli zobaczę, że biją, okradają, podpalają, fałszują, trują itp, to mam stać spokojnie, i czekać aż ktoś udowodni, że jest pokrzywdzony i zgłosi sam skargę, bo ja i tak nie jestem upoważniona i nikt mnie nie wysłucha. Cos tu nie tak...

Z Poważaniem,

Barbara Głowacka, jastra@ jastra.com.pl


No dobrze, ale o co tu chodzi, jak ta hodowla wygląda?

Kury są zwierzętami wszystkożernymi: jedzą kamyki, szkło, skorupy jajek, bo potrzebują tego do trawienia i budowy skorup, poza tym jedzą rzeczy tradycyjnie uważane za jadalne, a jak dorwą w kurniku szczura, to też go zadziobią i zjedzą. Przedsiębiorczy hodowcy stwierdzili, że w odchodach kurzych są składniki odżywcze, więc je zaczęto domieszać do paszy. Poza tym pasze przemysłowe zawierały różne świństwa i odpady, których wspólną cechą było to, że ktoś stwierdził, że po zmieszaniu kury i to zjedzą.

Skutek jest taki, że to wszystko kumuluje się w mięsie i w jajkach.

Upiorne zagęszczenie kur w hodowli klatkowej powoduje to, że zamiast po prostu zdechnąć, znoszą dużo jajek, więcej niż w normalnych warunkach. Tracą pióra, chorują, składają się z samej prawie salmonellozy, ale znoszą jaja pełne trucizn i zakażone salmonellą na skorupach. Po jakimś czasie, kiedy przestają się nieść zostają skazane na przepierzenie: gasi się światło w kurniku i wstrzymuje paszę na kilka tygodni. Kury tracą resztę skażonych piór, i nieco odbudowują nowe. Kiedy zaczną się nieść od nowa, z powrotem wracają do klatek. Po tym cyklu są zabijane.

Pamiętam wywiad latem 2000 w gdańskiej telewizji z inspektorem sanitarnym ostrzegającym przed salmonellozą pochodzącą nawet ze zmoczonej żywności wodą z surowego mięsa drobiowego.


Ciąg dalszy nastapił dnia 20.11.97: Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich zwrociło sprawę do Prokuratora Apelacyjnego w Gdańsku,, a ten podał dalej, do Prokuratury Wojewodzkiej z prośbą o wyjaśnienia. W odpowiedzi z 29.12.97, Prokuratura Wojewódzka stwierdziła, że nie widzi powodu do zmian swoich poprzednich decyzji.

Ktoś spytałby, dlaczego nie poprosiłam kogoś z LOP-u lub TOnZ o pomoc, czyli podpisanie się pod skargą. Przecież akurat mi, w Gdańsku jest łatwo, gorzej byłoby komuś z Kościerzyny na przykład. Przyznaję, uparłam się, by odciążyć przepracowanych i brakujących inspektorów tych organizacji i podważyć praktykę prokuratur niezadawania się ze zwykłymi ludźmi, którzy nie posługują się stemplami organizacyjnymi.

09.12.97 TVP2 pokazała program dokumentalny produkcji angielskiej "Genowy poker". Był tam też fragment dotyczący instytutu rolnictwa w Wielkiej Brytanii, w którym w 1997 sklonowano owcę.

W czasie, gdy narrator mówił, ze wszystko przebiega zgodnie z przepisami o ochronie zwierząt i pod kontrolą towarzystw zajmujących się ochroną zwierząt, były pokazywane kury w klatkach. Z łysymi szyjami...

Czy to nas czeka w Unii Europejskiej?

Na Boże Narodzenie 1997 uraczono nas pięknymi zdjęciami pokazującymi zabijanie 1.3 miliona kur i kurcząt w Hongkongu, ponieważ nowa forma grypy, która pochodzi od kur zabiła kilka osób. Ptaki łapano do dużych plastikowych worków i duszono dwutlenkiem wegla.

Ale ja się będę dalej pytać:

Czas najwyższy zacząć głośno krzyczeć, że tak zwane rolnictwo przemysłowe, to przede wszystkim pogwałcenie praw wszystkich ludzi, za wyjątkiem może praw przemysłowców - rolników, ktore są nad wyraz troskliwie chronione przez wszystkie władze.

Nowa ustawa o ochronie zwierząt daje nowe pole do popisu dla ministerstwa rolnictwa, ktore ma w tym już bardzo duże zasługi, szczególnie w ignorowaniu istnienia starych, surowszych przepisow:
teraz to oni zdecydują, czy nowe zboczone metoty hodowli są znęcaniem sie nad zwierzętami, czy nie. Szczegóły są tu


Następny etap zaczął sie w roku 2000.

W Poznaniu pojawiła się Fundacja "Zwierzęta i My", "Pomoc Ludziom i Zwierzętom" - Ruch Społeczno - Ekologiczny i Jurek Duszyński, który odgrzebał sprawę łysych kur w Telewizji Gdańskiej, załatwił wywiad ze mną w poznańskim radiu i załatwił nieco tekstów do poczytania:

Unia Europejska już stwierdziła, że jednak średnia odległość między kurami powinna wystarczyć im na rozłożenie skrzydeł, ale ciągle się zastanawiają, jak to wprowadzić w życie.

Z powodu choroby wściekłych krów, zabijającej kilka osób rocznie, są zbyt zajęci wybijaniem swoich stad bydła, żeby jeszcze zacząć wybijać swoje kury tylko z powodu zwykłej salmonelli zabijającej tylko tysiące ludzi rocznie. W roku 2000 w Belgii wybito ileś drobiu z powodu zatrucia dioksynam paszy zawierającej przepalony olej ze smażalni (recycling!). Nikt by tym się nie przejmował, gdyby nie to, że kurczaki same, na ochotnika zdychały, a ktoś wypaplał dlaczego.

U nas nie było zatrucia, bo u nas nie bada się żywności i pasz na zawartość dioksyn, bo nie ma na to środków. Jednak to nie przeszkodziło naszym chwalić polskie rolnictwo, mimo, że w dużej mierze bazuje na dodatkach paszowych sprowadzanych z Unii Europejskiej.

U nas Ministerstwo Rolnictwa dopiero przymierza się, jak oficjalnie zalegalizować produkcję przemysłową jaj. Do tego służyć ma projekt rozporządzenia o minimalnych warunkach utrzymywania zwierząt gospodarskich i planowana w ramach harmonizacji przepisów z Unią Europejską nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt likwidującej obowiązek uzyskiwania pozwolenia na wprowadzenie nieznanej metody chowu zwierząt gospodarskich.

Słownik:

Projekt idzie w tym kierunku, z którego już rakiem wycofuje się Unia Europejska i USA, bo koszty społeczne przekroczyły cierpliwość ich bogatych ministrów finansów. Skutek będzie taki, że tamtejsi hodowcy za niską cenę będą pozbywać się swoich instalacji, może nagle ktoś je zainstaluje jako inwestor zagraniczny swój złom w jakimś gospodarstwie koło wielkiego miasta i upaskudzi miejscowy rynek, o ile nie został jeszcze dość upaskudzony.

Ale przecież Polska będzie w Unii Europejskiej podobno już wkrótce!
Ja osobiście w duchy nie wierzę i w żadne członkostwo też nie. Unia pewnie też nie wierzy, że polski pasztet przełknie.

Niestety, nawet już "wzbudzający zaufanie" wygląd jakiejś niby-wiejskiej kobiety sprzedającej jajka z kosza na targu czy na ulicy niczego nie gwarantuje. Słyszałam opowieści targowiskowe o obrotnych babinach z koszami co pół godziny napełniających je u innych (jednak uczciwszych) sprzedawców tanich jajek fermowych. Takie baby potrafią się cieszyć, że "znów poszedł kosz świeżutkich jajeczek prosto od kurki, he, he, he..."
Jakby takiej powiedzieć, że jest wstrętną oszustką, to pewnie by się obraziła.

Obecnie nawóz kurzy jest już uważany za niebezpieczny odpad, nie, jak dawniej za najlepszy nawóz dla ogrodników. Planowana nowelizacja ustawy o inspekcji weterynaryjnej dopuszcza badania nawozu kurzego wyłącznie pod kątem choroby Newtona i grypy ptasiej. Salmonella jest normą.

Wielkanoc znów się zbliża...
Smacznego Jajka

10.03.2001 c.d.n...

Great Seal of
Gdansk with mediewian ship ==============================

http://www.jastra.com.pl/!plan.htm
do strony poczatkowej / to begin page