(kopia odzyskana z http://web.archive.org)

Do witrynki gorskiej Stefana Sokolowskiego

Wedrowka zimowa po Czornohorze
8.II-15.II.1997

Pokrotce: wedrowka niezbyt sie udala. Zajechalismy do Dzembroni, wlezlismy na gran prowadzaca na Smotrec i rozbilismy namioty w sniegu w jedynym dostepnym w miare oslonietym miejscu. Silny zachodni wicher przewracal kazdego, kto osmielil sie wyprostowac na grani. Niestety nie doczekalismy sie zelzenia wiatru. Gdy skonczyl sie nam czas, zjechalismy na nartach do Dzembroni i wrocilismy do domu. Szczegoly opisane sa w kronice Gosi.



SPIS UCZESTNIKOW:


ZEBRANE INFORMACJE:

Formalnosci i kurs waluty:

Do przekroczenia granicy obywatele polscy potrzebuja wazny paszport i voucher. W Trojmiescie vouchery (indywidualne lub zbiorowe) mozna dostac po 10 zlotych za osobe w Agencji Turystyki ,,Akva'', ul. Pierwszej Armii Wojska Polskiego 28, 81-383 Gdynia, tel./fax (+48)(58)297329. Ale na granicy nasze vouchery wzbudzily male zainteresowanie polskich pogranicznikow i zadnego zainteresowania Ukraincow. Obywatele innych krajow (w tym wiekszosci bylych republik ZSRR) moga potrzebowac wizy, ktora kosztuje 100 USD -- tak mnie poinformowal Konsul Generalny Ukrainy w Gdansku.

Ludnosc uwaza powszechnie, ze 1 USD jest wart 1.8 hriwny. Ale w Iwano-Frankiwsku dostalismy (od prywatnego handlarza) 1.9; w kantorach kurs stal niewiele nizej. Najgorsza cene dawal kantor na granicy w Hrebennem: 1.69 (kupno) i 1.85 (sprzedaz). Bankow nie odwiedzalismy. Poza dolarami kantory sklonne byly wymieniac DEM, GBP, FRF i (uwaga!) rosyjskie ruble (ok. 3 hr za 10 tys. rubli). Nalezy przy wymianie zadac malych banknotow hriwnowych, bo potem w kraju sa klopoty z placeniem 50-hriwnowkami.

Na drogowym przejsciu granicznym w Hrebennem z Ukrainy do Polski gmina Lubycza Krolewska pobiera od kazdego podrozujacego ,,oplate ekologiczna'' w wys. 90 groszy. Kazdy oczywiscie placi zlotowke a inkasent nie ma wydac 10 groszy. Wydaje sie, ze to jest glownym celem tej calej operacji. Zadajcie wiec reszty oraz pokwitowania!

Czas ukrainski jest przesuniety do przodu o godzine (jak u nas jest godz. 7:00, to tam jest 8:00).

Jezyk:

Ukrainski lezy posrodku miedzy rosyjskim, polskim i slowackim. Mozna mowic po polsku i na ogol rozumie sie, co oni mowia po ukrainsku. Jezykiem do omawiania Spraw Waznych jest oczywiscie rosyjski, ktorym wszyscy wspaniale wladaja. Nie zauwazylem zadnej niecheci do jez. rosyjskiego (do polskiego i Polakow jako takich tez nie). Ze wszystkich glosnikow wokol leca rosyjskie (a nie ukrainskie) przeboje, sporo ludzi czyta rosyjska prase a oficjalne nazwy sa czesto rosyjskie (np. ichni GOPR nazywa sie po rosyjsku Kontrolno-spasatielnaja sluzba a nie po ukrainsku Kontrolno-ratiwnicza czy jakos podobnie).

Niebezpieczenstwa i zakazy:

Wszyscy ostrzegaja przed lawinami. W czasie naszej wedrowki pogoda wcale nie byla lawinowa, ale ludzie i tak ciagle nam mowili o lawinach.

Istnieja okresowe zakazy chodzenia po gorach -- nie jestem pewien, czy z powodu niebezpieczenstwa czy ochrony przyrody. Na wszelki wypadek kupilismy zezwolenia na wedrowke -- cos w rodzaju drukowanego biletu z recznie wypisana trasa naszego przejscia. Sprzedal je po 2 hriwny za osobe pracownik Parku Narodowego we wsi Dzembronia, Mikola Makowijowicz Mickaniuk.

Omijalismy z daleka Zelene, wiec nie mielismy spotkan ze sluzba graniczna.

Komunikacja:

W czasie calej podrozy spisywalismy wszelkie informacje dot. komunikacji; sa one dostepne tutaj ( (ale chyba nieaktualne od dawna.) Pelniejsze rozklady jazdy na Ukrainie: patrz informacje Klubu Karpackiego.

Zajechalismy do Iwano-Frankiwska autobusem z Warszawy, potem nastepnym autobusem przez Kolomyje do Werchowyny i jeszcze jednym z Werchowyny do Dzembroni. Nigdzie specjalnie dlugo nie czekalismy, ale droga i tak jest dosc meczaca -- ponad dobe w autobusach + dojazd pociagiem z Gdanska do Warszawy. Planowalismy przejscie pasma Czornohory z SE na NW, czyli z Dzembroni w dol. Dzembronki (doplyw Cz. Czeremoszu) do Kwasow w dol. Tisy. Poniewaz to nie wyszlo, w powrotnej drodze prawie powtorzylismy ten sam szlak autobusowy: Dzembronia -- Werchowyna, Werchowyna -- Worochta -- Iwano-Frankiwsk, Iwano-Frankiwsk -- Warszawa.

Gdzie spac (jesli nie w namiocie) i gdzie sie suszyc:

W chacie w/w Mickaniuka i jego matki spedzilismy dwie noce po 2 USD (lub 3.6 hr) za osobonoc. W tej cenie miescil sie nocleg w reprezentacyjnej izbie z piecokuchnia, duza ilosc drewna do palenia i gotowania oraz budzenie na poranny autobus. Dodatkowo dostalismy spory talerz plackow ziemniaczanych. Adres: Iwano-Frankiwskaja oblast, Werchowinskij rajon, selo Dzembronia, Mickaniuk Paraska Mikolaiwna. Pani Paraska potwierdzila, ze przez wies przewija sie duzo polskich turystow; oczywiscie latem wiecej niz zima. Na pytanie, jak sie sprawuja, powiedziala, ze duzo lepiej niz ukrainscy. Miejmy nadzieje, ze ta wypowiedz nie byla wylacznie grzecznosciowa i ze to sie nie zmieni w przyszlosci.

Nad Dzembronia w drodze na Smotrec miesci sie owczarnia (podchodzilismy bez bagazu z nartami na ramieniu 80min a po trudnym mokrym sniegu zjezdzalismy bez bagazu 40min), ktora zima pelni funkcje samoobslugowego schroniska; ludzie nam wczesniej mowili, ze tam jest kolyba czy tez prijut. Zastalismy tam kuchnie-samorobke i przygotowane drewno na opal a na stole swieczke, zapalki i jakies warzywa (niestety zmrozone nie do uzytku). Zostawilismy po sobie porzadek, wlasna (wieksza) swieczke i uzupelnilismy zapas spalonego drewna. Z tym ostatnim byl pewien klopot, bo drzewa w okolicznym lesie sa dosyc dokladnie oskubane z suchych galezi na wysokosci dosieznej; wiec zajelo to troche czasu.

Sprzet narciarski:

W zalozeniu wedrowka miala byc testem dla roznych rodzajow nart turystycznych, bo kazdy z nas mial co innego:

nartywiazaniabutyfoki
Ja (Stefan) zjazdowe troche za krotkie turowe Silvretta 404 (nastawiane na zjazd lub marsz, bezpieczniki na padanie w bok lub w przod, podstawka pod piete) skorupowe podwojne Koflach z wibramem, nastawiane na marsz lub zjazd
---
Gosia szerokie turowe turowe Silvretta 400 (uproszczona wersja Silvretty 404: bez bezpiecznika bocznego i podstawki pod piete) staroswieckie narciarskie niskie bez wibramu, nie trzymajace nogi zbyt mocno Gosia byla uzytkownikiem jedynych posiadanych przez nas fok
Basia zjazdowe polskie turowe troche przypominajace Silvretty (ze wszystkimi cechami jak u mnie) staroswieckie narciarskie niskie bez wibramu, nie trzymajace nogi zbyt mocno
---
Jurek staroswieckie drewniane zjazdowe (nawet bez plastykowych slizgow) staroswieckie linkowe kadropodobne staroswieckie narciarskie niskie bez wibramu, nie trzymajace nogi zbyt mocno
---
Zbyszek zjazdowe staroswieckie linkowe kadropodobne nienarciarskie Boreale do chodzenia, z wibramem i z wcieciami na raki automatyczne
---

Niestety nie bylo okazji w pelni przetestowac tego wszystkiego. Stanowczo za malo lazilismy (chociaz z duzym obciazeniem). Pod gore szlismy schodkami z przymocowana pieta; zjezdzalismy tez z przymocowana pieta. Wiec chociaz wszystkie osoby mialy mozliwosc nastawienia wiazan na chod (Zbyszek i Jurek za pomoca wyjecia linki z tylnego zaczepu), tylko ja (Stefan) uczynilem to raz czy dwa.

Wbrew ostrzezeniom poprzednikow nic sie nie rozpadlo w polskich wiazaniach Basi: w pewnej chwili na trudnym podejsciu zaczely sie odpinac, ale dalo sie to latwo wyregulowac.

Jeszcze w domu mielismy obawy, czy stosunkowo miekkie podeszwy Boreali Zbyszka wytrzymaja trudy narciarstwa. Regulacja wiazan tak, zeby w ogole trzymaly but, byla zajeciem dosyc subtelnym i zmudnym. Trzeba bylo ustawic starannie nie tylko wielkosc buta i bezpieczniki, ale takze wysokosc szczek trzymajacych przod buta. W koncu jednak to wszystko zadzialalo a po fakcie na butach nie widac zadnych uszkodzen ani zuzycia.

Jurek skarzyl sie, ze nie moze zjezdzac z ciezkim plecakiem w butach, ktore za slabo trzymaja noge. Ja jednak mysle, ze winne jest jego przyzwyczajenie do nowoczesnego sprzetu zjazdowego a takze to, ze zabral z domu zbyt duzy wor zarcia.

Ja mialem za waskie narty; a jesli juz musialy byc zjazdowo waskie, to powinny byc przynajmniej dluzsze (mialy tylko 182cm na moje 175cm wzrostu). Bardzo sie nameczylem na lamliwej szreni -- zapadalem sie nawet tam, gdzie nie powinienem.

Gosia zgubila raz foke (w trakcie zjazdu) -- po prostu foka zostala na sniegu a narta pojechala. Przypuszczam, ze bylo to spowodowane niestarannym przystosowaniem fok do jej nart. Te foki sa w zasadzie dopasowane do moich dluzszych nart; na pierwszym podejsciu wymagajacym fok po prostu rozkleilismy przednia czesc foki trzymajaca haczyk i zakleilismy ponownie z wieksza zakladka. Ale to spowodowalo, ze miedzy czubem narty a czescia z klejem pozostalo z 15 cm luzno wiszacej foki nie przyklejonej do narty. A wiec szren miala pod co wejsc i podwazyc.

Sprzet inny:

Basia (jako jedyna) nie miala spiwora puchowego. W swojej osobiscie poprawianej anilanie spala miedzy mna i Zbyszkiem i przezyla. Oto jej uwagi na temat takiego wyposazenia na zime (kursywa oznaczam moje komentarze do tych uwag -- Stefan):

Mielismy dwie kuchenki na Camping-gaz (pojemniki przebijane) i jedna na Epi-gaz (pojemniki z gwintem) a do nich ,,szmatki Skurczynskiego'' -- tkanine szklana do nakrycia kuchenki razem z menazka dla zmniejszenia strat ciepla. Sprawowaly sie bez zarzutu. No, ale jednak bylo caly czas dosc cieplo.

Dostepny jest krotki poradnik gorskich wedrowek zimowych zawierajacy rozne dobre rady zwiazane z ekwipunkiem zimowym oraz z jedzeniem.

Zakupy jedzenia:

Cale jedzenie mielismy z Polski i nic nie kupowalismy na Ukrainie na wedrowke (chociaz cos tam kupowalismy do zucia w autobusach).

Rzucilismy jednak okiem na zaopatrzenie sklepow w Werchowynie i w Dzembroni. W Werchowynie moglibysmy ew. dostac chleb formowy po 65 kop. za maly bochenek (0.5 kg? moze troche wiecej?). W Dzembroni chleba nie bylo. W obu miejscach byly te same 3 gatunki piwa (Zlata osyn, Grono i Lewada); sklepowa polecila Lewade jako najlepsze. Da sie pic, choc mocno pachnie drozdzami. Poza tym w sklepach nie bylo nic. Uwaga Zbyszka:

W wiekszych miastach (Iwano-Frankiwsk, Nadwirna) mozna dostac sporo polskich towarow spozywczych. Uwaga Zbyszka o cenach:

Pozyteczne adresy i telefony:

Konsulat Generalny Ukrainy:
Jaskowa Dolina 44, 80-246 Gdansk
tel: (+48)(58)460690, fax: (+48)(58)460707

Konsulat Generalny RP:
ul. Iwana Franko 110, Lwów
tel. (0-0380)(322)760544

Telefony od Pawla Pontka (stan aktualnosci 1986 !!!):
Informacja turystyczna Stanislawow, tel.:

  • (0-0380)(3422)25710, <-- ciagle aktualny, dzwonilem 3.II.1997 z Polski -- Stefan
  • (0-0380)(3422)34817
    Kontrolno-spasatielnaja sluzba, Stanislawow tel. (0-0380)(3422)38989
    Kontrolno-spasatielnyj otriad, posielok Werchowyna (Zabie), tel. 91571
    Hotel Turystyczny "Werchowyna", Werchowyna (Zabie), tel. 91539

    Koszty na 1 osobe:

    Pociag ekspresowy  Gdansk -- Warszawa
      (bez ulgi) ............................  35zl
    Powrot do Gdanska .......................  10zl
    Autobus  Warszawa -- Iwano-Frankiwsk ....  35.70zl
    Autobus powrotny 31 hriwny ..............  52.70zl
    Komunikacja wewnatrz Ukrainy 17 hr ......  28.90zl
    Jedzenie zabrane z Polski ok.10 dni 
      po ok. 12zl/dobe (w tym gaz) .......... 120zl
                                  ----------------------
                                              317.30zl
    


    Do witrynki gorskiej Stefana Sokolowskiego

    Komentarze, uwagi, dobre rady itp. do s.sokolowski na ipipan.gda.pl.
    Ostatnia modyfikacja: 16.IV.1998
    (odzysk 19.05.2005 przez Basię)


    Do spisu opowieści z dawnych czasów i nieistniejącego świata.