Poprzednie odcinki:

Summary in English


Od nowa to samo - ZUS po wyborach 2001

Jesienią 2001 były wybory, po wyborach bałagan, w którym każdy szukał swojego miejsca, a jak znalazł, to okazało się, że głównymi problemem Polski są:

Rząd znalazł jedno nietknięte jeszcze źródło dochodów państwa, czyli postanowiono opodatkować odsetki z banków, ale nie ze spekulacji giełdowych. Niestety, wydaje się, że na tym skończyła się koncepcja posunięć doraźnych. W dyskusji nad podatkami od groszówek nie zabrano się do naprawy prawdziwych problemów polskiej gospodarki, czyli nadmiernej upierdliwości systemu w stosunku do pracodawców i drobnych kapitalistów. Pojawiały się słuszne głosy powrotu do źródeł, czyli reform 1989/1990, które maksymalnie uprościły prowadzenie działalności gospodarczej, co zaowocowało przetrwaniem najgorszych zmian w Polsce epoki pierwszego Balcerowicza. Uproszczenie procesu zatrudniania i zwalniania pracowników, zmniejszenie bezproduktywnej i bezużytecznej papierologii poprawiłoby sytuację i pracowników i pracodawców. Tu nie chodzi o naruszanie praw pracownika, ale o uniknięcie konieczności pisania bezsensownych regulaminów i planów, które niczego nie przynoszą, a tylko marnują ludziom czas i nerwy, by być wygodnym punktem kontrolnym dla Inspekcji Pracy.

Tak samo i z naszym ZUS-em. Razem z zapaścią polskiego systemu finansowego, stan służby zdrowia jest taki, jak stan kasy, czyli zły i na długach. Rząd chce zlikwidować chore kasy i podnieść składkę na ubezpieczenie zdrowotne. Może to i ma sens, ale ja nie widzę niestety żadnego pomysłu na sam ZUS, za wyjątkiem zapychania dziury budżetowej pieniędzmi należnymi funduszom emerytalnym, czyli narażaniem ZUS na jeszcze większe koszty, niż już je ma.

ZUS się dławi i dusi komputeryzacją i tonami papierów do przerobienia. Podobno w centrali w Warszawie jest około 400.000 kartonów z różnymi kwitami do zeskanowania i zanalizowania. Kwitów z błedami lub bez, ale najprawdopodobniej z jedną cechą: nie do przerobienia, bo co miesiąc napływają nowe tony papierów z całej Polski.

Objawem zewnętrznym duszącego się ZUS-u, było komputerowe uśmiercenie dużej grupy starszych ludzi w przynajmniej jednym mieście na południu Polski, a ostatnio ZUS zaczął nawet komputerowo odbierać obywatelstwo polskie. (Mi też zabrano. B.G.)
To spotyka ludzi, którym skanery przekręciły nazwiska oraz nieletnią młodzież, która nie ma jeszcze NIPa, ani nie zna jeszcze swojego PESELa, a która jest przyjmowana do pracy na praktyki zawodowe.

Podobno (tak mówił w lutym jeden informatyk z gdańskiego ZUS) skanery w ZUS głupieją, jeśli Pogrom Płatnika drukuje czcionką Times Roman, bo skanery rozpoznają czcionkę Arial. Jedna i druga jest podstawowa w Windowsach od ich pierwszych wydań, jedna i druga jest bardzo czytelna na pierwszy rzut oka...
Jedne wersje Pogromu miały ustawioną jedną, a drugie drugą. Trzeba przestawić ręcznie i zobaczyć, czy ilość zwrotów zmaleje, czy nie.

Teoretycznie rozwiązanie problemu byłoby banalnie proste: skanowanie i analiza błędów, w tym i rzut oka na oryginał kwitu powinny się odbywać w lokalnych oddziałach ZUS i dopiero wyczyszczone dane powinny iść do centrali. No, tak, ale by to musiało opierać się na założeniu, że pani w jakimś, za przeproszeniem Gdańsku nie jest gorsza, a może być nawet lepsza od jakiegoś źle zaprogramowanego komputera w Warszawie.

Podobno, donosy mówią, jeśli skanery wprowadzą do systemu, że firma jest zakładem pracy chronionej, a nie jest, to żadna siła tego nie odkręci.

Wiele zdesperowanych osób wielokrotnie wzywanych do "poprawy" swoich prawidłowo złożonych dokumentów, które zostały błędnie zeskanowane w centrali, z rozpaczy powoli wdrożyło u siebie przekazywanie deklaracji do ZUS teletransmisją. Teoretycznie to zapobiega błędom w skanowaniu, ale co dalej ten szalony system wymyśli, tego jeszcze nikt nie wie. Donosy ze stycznia 2002 mówią o zwrotach dyskietek po teletransmisji z powodu "błedów", których nie umiano wskazać. A, bo system miał zanik napięcia i nie wiadomo...

Inne donosy mówią po prostu o utracie danych w komputerach centrali ZUS z po awariach sprzętu.


Początek roku 2002 przyniósł wiadomości sądowo - prokuratorskie:
09.01.2002 "Rzeczpospolita" napisała, że sąd oddalił skargę Jana Prochowskiego o uszkodzone artykułami "Rzeczpospolitej" w roku 2001 jego dobra osobiste. "Pokrzywdzony" się nie stawił, wyrok jest nieprawomocny.

09.01.2002 prokuratura w Warszawie nareszcie oficjalnie postawiła zarzuty Stanisławowi Alotowi, zwanemu w niektórych kręgach "Nielotem", czyli byłemu prezesowi ZUS. Zarzuty dotyczyły niedopełnienia obowiązków i przekroczenie kompetencji. Działał na szkodę państwa przekonując rząd, że niedokończone i podlegające ciągłym zmianom prawotwórstwo nie zakłóci komputeryzacji ZUS. Skutki widzimy do dziś.

W kwietniu 2002 podobne zarzuty postawiono byłej pełnomocniczce poprzedniego rządu, Ewie Lewickiej, która mówiła, że rząd był informowany przez ZUS i wykonawcę, a tak na prawdę, to nikt nie był przygotowany do tej komputeryzacji (Rzeczpospolita 25.04.2002).

Ja tylko się zastanawiam, kiedy główny niewiedzący, czyli były premier Buzek zostanie odwiedzony przez smutnych panów w sprawie komputeryzacji.

W lutym opublikowano wyniki przewidywań NIK, co do wysokości oczekiwanej emerytury z ZUS i funduszy emerytalnych. Wychodziłoby na to, że mężczyzna dostałby 60% swojej ostatniej wypłaty, a kobieta 30%. Daczego taka różnica? ZUS i NIK jedynie wiedzą...
Bo po pierwsze ZUS i fundusze emerytalne nie pomnażają wpłaconych pieniędzy.
Dalej to tylko ideologia: bo kobiety krócej pracują (czytaj: płacą składki), ale dłużej żyją (czytaj: pobierają emeryturę).
Nie podano symulacji emerytury osoby bezrobotnej...

Wskazano winnego: ZUS nie karze płatników za źle wypełnione dokumenty, no i system nie działa...
Na dodatek nie dosyć sprawnie przeprowadza się losowania funduszy emerytalnych dla niezdecydowanych osób, dla których członkostwo w jakimś funduszu jest obowiązkowe.

Do pełni szczęścia systemu podobno potrzeba będzie już tylko nowych przepisów dotyczących "niezidentyfikowanych" wpłat.


Dnia 23.04.2002 osłupiałam:
pani prezes Wiktorow zapowiedziała uproszczenie systemu jeszcze w tym roku, mimo, że niedawno zapowiadano coś innego.
Stwierdziła, że ZUS-owi nie potrzeba ani tylu danych, ani tylu papierów... Jak abstynentką jestem, na prawdę nie byłam pijana!
Następnego dnia o tym pisała "Rzeczpospolita". Czy to oznacza, że zaczęto myśleć, czy, że zaczęto po cichu chować system do grobu? Zobaczymy...

W roku 2002 przez firmy, które używają Outlooka do poczty elektronicznej, przewaliła się fala wirusów, działających wyłącznie przez ten program. Część infekcji to oczywiście wynik głupoty użytkowników i administratorów. Ale... znam przypadki kompetnie izolowanych komputerów księgowych, które z internetem były łączone tylko z powodu teletransmisji, które też chwyciły wirusy. Pytanie, czy ZUS rozsiewał wirusy, tak samo, jak wiele innych Outlookowych komputerów? A może ten wirus został przyniesiony przez serwisanta? Czy poznam prawdziwą odpowiedź? Ani ZUS, ani serwisant się nie przyznają...

Computerworld 12.08.2002 pisze, że przedstawiciele ZUS twierdzą, że mają czas na dokończenie wdrożenia systemu do końca roku 2008. Fajnie...

04.11.2002 podano w Computerworldzie dotychczasowy wynik finansowy komputeryzacji ZUS:

Nie byłoby to może tak katastrofalne, gdyby nie fakt, że do dziś (01.02.2003) system nie działa, pomimo szumnych, wielokrotnych zapowiedzi, że już działa, przynajmniej w zakresie najnowszych danych. Dowód: lekarze ciągle nie są w stanie sprawdzić, czy pacjent jest ubezpieczony, czy nie. W styczniu 2003 nakazano lekarzom pilnować, czy pacjent ma, czy nie ma opłacone składki na ubezpieczenie zdrowotne. W województwie zachodniopomorskim zrobiono "czarną listę" z ponad stu tysiącami nazwisk, i jeśli pacjent jest na tej liście, to ma albo za siebie płacić, albo ma udowodnić w ciągu miesiąca, że składki są wpłacone. ZUS i chore kasy (w ramach kolejnej reformy w roku 2003 w likwidacji) nie są w stanie się porozumieć, ale pacjent musi sobie pobiegać. Już w styczniu osiem tysięcy osób udowodniło, że składki mają zapłacone. Wynik zbliża się do 10% w ciągu jednego miesiąca wśród osób chorych. A osoby zdrowe jeszcze o tym nie wiedzą. Nie zdziwię się, jeśli procent błędów dojdzie do połowy listy.


Uważny czytelnik stwiedzi, że opis roku 2002 jest jakoś krótki... A, bo o czym tu więcej pisac? Obietnice uposzczeń w papierologii ZUSowej jeszcze nie wyszły poza etap kolejnych obietnic. Podobno Prokom stwierdził, że uproszczenie będzie kosztować ileś milionów złotych. Ludzie cierpliwie przewalają kolejne tony papierów w ramach poprawiania "błędów" i błędów.

Już nawet pojawiła się anonimowa twórczość poetycka opiewająca kontakty w ZUS-em...


Wersja linuksowa "Pogromu Płatnika" - http://janosik.net "Janosik" - jest pisana siłami społecznymi, przy braku jakiegokolwiek wsparcia ZUS i naszych władców. Dobrze, że nie zakazali...

Twórcy "Janosika" potrzebują pomocy: programistów, testerów i księgowych.

Poza tym twórcy "Janosika" opisują, w jaki sposób odpalić oryginalnego "Płatnika" na Wine.

Latem 2002 gazety pisały o linuksowm wojowniku - Sergiuszu Pawłowiczu, który przez Naczelny Sąd Administracyjny, na podstawie ustawy o prawie do informacji chciał wydusić z ZUS dane dotyczące procedur szyfrowania w teletransmisji, żeby zrobić wersję Płatnika na Linuksy (projekt "Janosik"). Niestety, NSA wykazał się bezradnością w sprawie zmowy ZUS, Prokomu i Micro$oftu, by przy okazji reform zmuszać konsekwentnie polskie firmy do płacenia haraczu dla... USA.
ZUS w wyniku postępowania oficjalnie przyznał, że nie wie, jak działa szyfrowanie w "Płatniku" i tym niestety sprawa się skończyła. Prokom nie został w tej sprawie pozwany.

Prokomu, Microsoftu i ZUS przed dociekliwością linuksiarzy broniły jeszcze inne ważne instytucje państwowe:
Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych oraz (niezdecydowanie) Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta.

Sergiusz Pawłowicz zmusił ZUS do oficjalnego przyznania, że nie wie, jak jest szyfrowana teletransmisja w "Płatniku" i, że nie wie, kto wie, oprócz Prokomu.
Gratulacje!

W końcu, po którejś ostatecznej sądowej odmowie udzielenia SUPER TAJNYCH! informacji na temat szyfrowania stosowanego w obsłudze ZUS, w końcu 2003 Paweł Hikiert z Ruchu Wolnego Oprogramowania (cyt. za Computerworld Bezpieczenstwo 04.2005, str. 14 Meandry Kryptografii autor Paweł Krawczyk) "przeanalizował sposób działania KSI MAIL i rozpracował jego specyfikację, która jest obecnie dostępna publiczniew internecie. Protokół jest standardowy - jedyną ciekawostką jest fakt, że wykorzystano szyfrowanie 3DES tylko z dwoma kluczami zamiast trzech, co daje efektywny klucz o długości 112 bitów, który do tego zastosowania jest w zasadzie wystarczajacy. Powód, dla którego zastosowano klucz krótszy niż standardowy 168/bitowy, nie jest znany.
Po nagłośnieniu przez prasę ZUS skomentował to odkrycie stwierdzeniem, że ujawnienie metody szyfrowania nie naraża na szwank bezpieczeństwa systemu, skadinąd słusznie, ale przecząc tym samym własnej pokrętnej argumentacji sprzed kilku miesięcy."

Krótki wywiad z Pawłem Hikiertem: http://erp.computerworld.pl/news/58240.html

Chip o "Janosiku" http://www.chip.pl/arts/archiwum/n/articlear_63885.html oraz wywiad z prezesem ZUS Anną Warchoł.


Bezrobocie, przestępczość i apatia rosną, a nasi władcy wplątali nas w kosztowną awanturę iracką i czekają zbawienia w Unii Europejskiej...
Referendum 7-8.06.2003 pokazało skalę euronaiwności w społeczeństwie - nasi władcy dostali od społeczeństwa wszystko, co chcieli, z licencją na zabijanie włącznie, o ile to byłoby niezbędne dla Unii. A może to jednak eurorealizm? Większość euroentuzjastów chce uciec z Polski, albo przynajmniej wysłac w świat swoje dzieci... Dzięki temu, na wspólnym rynku unijnym polskie bezrobocie będzie sobie spokojnie rosnąć, chyba, że stałby się cud i nasi władcy nagle zaczęli upraszczać podatki i biurokrację, tak jak to robią wszyscy nasi sąsiedzi. Nasi władcy nie będą zachowywać się jak Ukraińcy, Rosjanie czy Litwini, nasi władcy są ponad to. Zorganizowano wiosną 2003 festiwal jednego aktora: ministra finansów Grzegorza Kołodki, który prawie codziennie strzelał nowymi pomysłami kolejnych reform, potem ich bronił, potem się wycofywał i wymyślał nowe. Jeśli jakiś kapitalista z pieniędzmi na inwestycje się o tym dowiedział, to na pewno by ich nie zostawił w Polsce. No, chyba, że mówimy o "zysku bez rYzyka" (to nie literówka, to próba zapisu wymowy z reklamy telewizyjnej), czyli o obligacjach państwowych dla dużych spekulantów finansowych. Kołodko ministrem być przestał, ale problemy zostały.

Nowy minister finansów Jerzy Hausner zaczął swoje plany ożywienia gospodarki od pytania: jak zmniejszyć podatki, aby je jednocześnie podwyższając uzyskać więcej pieniędzy dla rządu i jednocześnie ukrócić lamenty nad wysokością podatków i skomplikowanym systemem. A więc: obciąć ulgi i wprowadzić podatek liniowy. Super pomysł, tylko, że szczegóły wydają się być bolesne w postaci zwiększonych faktycznie podatków. A podobno Polska ma być konkurencyjna na wspólnym rynku unijnym... Dnia 11.09.2003 osłupiałam:
zobaczyłam informację, o tym, że ZUS na prawdę zrezygnował ze zbierania całej masy danych o obywatelach. To znaczy, że od 01.10.2003 zmniejszono listy kodów, przygotowano nową wersję "Pogromu Płatnika" uwzględniającą te zmiany i opracowano nowe formularze, które stały się już rozporządzeniem. Oczywiście, podpisano też stosowną umowę z Prokomem o dostosowanie systemu komputerowego ZUS do nowych przepisów. Co prawda, lepiej późno, niż wcale, ale z tekstu parę ekranów wyżej wynika, że to o 10 miesięcy za późno, w stosunku do obietnic.


Wejście Polski do Unii nie poskromiło prawotwórców, dało im za to nowe impulsy do twórczej pracy.
Bezrobocie sobie rośnie w spokoju, częściowo wyeksportowane na roboty (najczęściej na czarno) do Unii.

Podobno któryś projekt widmowej ustawy o informatyzacji ma nakazywać państwowym instytucjom używanie otwartych formatów plików i protokołów. ZUS podpisał z Prokomem kolejną umowę na obsługę systemu, który powoli zaczyna nawet wyrzucać z siebie wykazy przyjętych składek dla każdego ubezpieczonego.

Jak znam życie, to dla zwykłego urzędnika ministerialnego otwarty format dokumentu oznacza format .doc MS Worda...

Obowiązek używania Teletransmisji (tj. Windows) w roku 2005 wchodzi dla firm zatrudniających ponad 5 pracowników.

Unia Europejska popiera wolne oprogramowanie i dlatego prawie uchwaliła dyrektywę zezwalającą na patentowanie programów komputerowych. No, nie, formalnie to ma dotyczyć "wynalazków z użyciem komputera", to tylko lewicowcy (czyli antyglobaliści i anarchiści) się czepiają.

Wiele rządów krajów Unii Europejskiej ma "specjalne umowy" między Microsoftem a instytucjami podległymi, na przykład systemem oświaty. Tak samo w Polsce: drobna obniżka przy hurtowym zakupie licencji dla komputerów kupowanych za ministerialne pieniądze, a jak szkoła chce się bawić linuksami, to wolna droga - na własny rachunek, ministerstwo da komputery z systemem, ale nie da gotowki. Po polsku to się nazywa "Pracownie komputerowe dla szkół".
Dla mnie najbardziej niezrozumiałe jest wykluczenie drobnych, lokalnych firemek składających komputery, pod pozorem, że jak znikną, to jak ze wsparciem technicznym?
No właśnie, ale czy na miejsce jednego składacza nie pojawi się następny, który wszystko załatwi za ułamek ceny zaśpiewanej przez giganta?

Ale wspieranie małych firm kosztem dużych to już zupełnie inna bajka...


17.05.2005 c.d.n...


A teraz konstruktywnie o ZUS-ie - zacznijmy to wszystko naprawiać.

napisz do nas Proszę o komentarze, uzupełnienia...
Barbara Głowacka jastra na jastra.com.pl

Spis treści Anty-ZUS-u

============================== Great Seal of
Gdansk with mediewian ship

index do strony początkowej / to begin page